piątek, 25 lipca 2014

ROZDZIAŁ 9.

- Nie musisz nic odpowiadać - powiedział Josh widząc zakłopotanie na twarzy Elizy. - Chciałem tylko żebyś wiedziała.
- Przepraszam cię - odpowiedziała. - Nie wiem po prostu co powiedzieć. Jestem zaskoczona.
- Aż tak cię to zdziwiło? - zaśmiał się. - Myślałem, że to oczywiste.
Eliza uśmiechnęła się tylko. Fakt, wiedziała o tym, a Klara równie często jej o tym przypominała. Nie skupiała się jednak nad tym, ponieważ nie wiedziała, że zajdzie to aż tak daleko. Cieszyła się jednak, że ta rozmowa zeszła na taki tor. Nie musiała mu odpowiadać. Wiedziała, że mimo wszystko jest to nieuniknione. Ich rozmowę przerwała Klara, która przyszła sprawdzić, czy jej ziółka zadziałały.
- No cześć - powiedziała uśmiechając się promiennie. - Widzę, ze gorączka całkowicie zeszła. Pewnie jesteś głodny. Ty Elizo z resztą też. Chodźcie zrobiłam nam śniadanko, z tego co tutaj znalazłam. Właściwie jest to nawet jadalne.
Eliza wraz z Joshem podnieśli się z ziemi i skierowali swoje kroki na zewnątrz, gdzie znajdowali się pozostali. 
- O! - krzyknął Swen. - Jest i nasza wybawczyni.
Eliza uśmiechnęła się i usiadła na trawie przed jaskinią. Obok niej usadowił się Josh. Wszyscy byli tak głodni, że od razu zabrali się do jedzenia. Danie przygotowane przez Klarę, tak jak sama wspomniała, nie było takie złe. Na pewno smakowało o wiele lepiej od jabłek, którymi Eliza żywiła się przez ostatnie kilka dni. Kiedy w końcu wszyscy byli syci nadszedł czas na to, aby porozmawiać o tym, co dalej. Nie mogli w końcu tu zostać. Nie mogli też uciekać przed Folgami w nieskończoność. Chcieli w końcu żyć normalnie.
- To co robimy? - zapytała Klara spoglądając na Josha. 
Pozostali zrobili to samo. Chłopak zerknął na nich zaskoczony. Po chwili jednak się odezwał.
- Nie pytajcie się mnie - powiedział, co zdziwiło wszystkich zgromadzonych. - To, że żyjemy zawdzięczamy Elizie. Teraz niech ona nas prowadzi - w tym momencie uśmiechnął się do dziewczyny. 
Eliza nie chciała się z nimi sprzeczać, więc postanowiła to przemilczeć. Pozostali jednak cały czas patrzeli na nią oczekując jakiegokolwiek rozkazu, czy nakazu. W tym wypadku musiała się odezwać, ponieważ inaczej zabiliby ją wzorkiem. 
- Okej - powiedziała w końcu. - Musimy znaleźć jakieś nowe miejsce, w którym moglibyśmy tymczasowo zamieszkać.
- Tylko gdzie? - zapytał Jonatan. - Nie możemy wrócić do starego domu, ponieważ Albert wie gdzie on się znajduję i z pewnością by nas tam szukali.
Racja - dodała Helena. - Jak on w ogóle mógł nam to zrobić? Mieliśmy być razem mimo wszystko, jak rodzina.
- Jak rodzina - pomyślała Eliza przywołując obraz Zacka. 
Byli rodzeństwem, ale mimo to on ją zdradził. Wybrał stronę obcych. Zwątpił. W tym momencie dziewczyna przypomniała sobie śmierć brata i budynek, w którym do tego doszło. Domek. Tam mogli zamieszkać przez jakis czas. 
- Słuchajcie! - krzyknęła, po to aby uciszyć przyjaciół, którzy zawzięcie dyskutowali na temat Alberta i tego, jak to strasznie postąpił. - Wiem, gdzie się zatrzymamy. To taki dom niedaleko. Znalazłam go, gdy się uratowałam. 
Pozostali spojrzeli na nią z uśmiechem na ustach. 
- Znowu nas ratujesz - powiedział Swen szturchając ją w ramię. 
Eliza zignorowała go dalej mówiąc.
- Tylko jest jeden problem - zaczęła, a w jej oczach pojawiły się łzy, które obtarła szybkim ruchem ręki. - Jest tam ciało właściciela, które z pewnością zaczęło się rozkładać. 
- Zabiłaś jakiegoś gościa żeby tam zamieszkać ? - wybuchnął Swen. - Coraz bardziej mnie zaskakujesz. 
- Zamknij się w końcu - wykrzyknęła dziewczyna, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy. - To był mój brat.
W tym momencie zaskoczyła wszystkich. Nie lubiła pokazywać emocji, dlatego po tych słowach wbiegła do jaskini. Klara podążyła zaraz za nią.
- Przepraszam - krzyknął Swen w jej kierunku. 
Był na siebie zły za te słowa. Chciał być po prostu zabawny, skąd miał wiedzieć, że to jej brat. Nie był w końcu żadnym jasnowidzem.
- Hej kochanie - powiedziała Klara siadając obok przyjaciółki.
Dziewczyna nie chciała jej o nic pytać. Wiedziała, że wystarczy Elizie wystarczy tylko jej obecność.
- Zack przeszedł na stronę Folgów - zaczęła w końcu po kilkuminutowej ciszy.
- Nie musisz... - powiedziała jej przyjaciółka.
- Ale chcę - przerwała jej Eliza. - Chciał mnie zabić. Alex, ten Folg, który uciekł ze mną, odebrał mu broń i strzeli bez zastanowienia. Teraz ciało Zacka leży w tym domu i gnije, a ja nie mogłam nawet go godnie pochować. 
Klara przytuliła przyjaciółkę. 
- Jak tam dotrzemy pochowamy go, tak jak zasłużył. 
- Dziękuję - powiedziała obcierając twarz. - No to w drogę.
Dziewczyny wyszły na zewnątrz. Wszyscy od razu spojrzeli na nie. Nie chcieli jednak nic mówić, ponieważ bali się, że to może urazić przyjaciółkę. Klara odezwała się w końcu, po to, aby przerwać niezręczną ciszę. 
- Zbierajcie się, idziemy - po chwili jednak podeszła do Josha. - Dasz radę? Dobrze się już czujesz? 
- Jasne - odpowiedział chłopak. - W porządku. 
- Wszyscy gotowi? 
Grupka pokiwała głowami potwierdzająco. Każdy wziął jeszcze po kilka jabłek do kieszeni w razie głodu i ruszyli w drogę. Wszyscy szli w ciszy. Co jakiś czas było tylko słychać pojedyncze szepty. Na przodzie  grupy znajdowała się Eliza, a przy niej Klara wraz z Joshem. Podczas drogi nie było żadnych zbędnych problemów. Gdy zaczęło się ściemniać dotarli na miejsce. Wszyscy spojrzeli po sobie starając się nie spoglądać na Elizę. Nie wiedzieli oni bowiem, czy mają wejść do budynku razem z dziewczyną, czy chwilę poczekać. Ich zmartwienia rozwiała sama dziewczyna, która powiedziała:
- Chodźcie.
Tak więc wszyscy podążyli za nią. Przywódczynie nie spoglądając na resztę pobiegła do pokoju, w którym znajdowało się ciało jej brata, a właściwie powinno się znajdować. Ku jej zaskoczeniu, po chłopaku została tylko wielka plama na podłodze. Nigdzie nie było widać trupa. Do pomieszczenia wbiegła Klara wraz z Joshem. Od razu przystanęli obok przyjaciółki podążając za jej wzrokiem.
- Nie ma go - powiedziała po dłuższej chwili Eliza. 
- Podejdźcie tu - powiedziała Klara, która postanowiła usiąść na łóżku. 
W ręku trzymała jakąś kartkę. 
- Patrzcie co tu leżało. To chyba do ciebie.
Dziewczyna wręczyła Elizie kartkę papieru, na której zanotowane było jej imię. Dziewczyna od razu otworzyła ją. W środku znajdował się list, skierowany do niej. Nie zwracając uwagi na pozostałą dwójkę zaczęła czytać jego treść.

"Droga Elizo.
Wiem, że cierpisz z powodu straty brata i tego, że to właśnie ja go zabiłem. Postanowiłem wrócić i pochować go tak, jak na to zasłużył. Skoro to czytasz, ty również tutaj wróciłaś. Pewnie zastanawiasz się, gdzie znajduje się jego grób. Znajdziesz go za budynkiem.
PS. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Twój Alex"

W tym momencie dziewczyna zmięła kartkę i schowała ją do kieszeni. Wiedziała, że przyjaciele czekają na jakąś wiadomość z jej strony na temat tego, co znajdowało się w liście. Ona jednak chciała zachować jego dokładną treść tylko dla siebie, dlatego też powiedziała wymijająco.
- Wiem gdzie on jest.
Po tych słowach Eliza wyszła na zewnątrz. Klara z Joshem podążyli tuż za nią, bojąc się, że dziewczyna może popełnić jakieś głupstwo. Pozostali starali się nie zwracać na nich uwagi, mimo że strasznie ciekawiło ich, to co robią. 
Eliza skierowała swoje kroki na tyły budynku. Pod dwoma świerkami znajdowała się niewielka drewniana tablica, na której napisane było: "Cudowny brat, syn i przyjaciel - Zack". Przed nią usypana była górka piasku, pod którą z pewnością znajdowało się ciało. Na niej położone były białe stokrotki. Dziewczyna już dawno nie widziała tych kwiatów. Jej mama uwielbiała sadzić je w ogródku. Ogólnie mówiąc Alex postarał się. Całość prezentowała się cudownie. 
Klara z Joshem spoglądali na przyjaciółkę oddaleni o kilka metrów. Nie chcieli jej przeszkadzać. Wiedzieli, że przez chwilę na pewno chciałaby pobyć sama. 
Eliza uklękła u zaczęła się modlić, mimo że już dawno straciła wiarę w Boga. Miała po prostu nadzieję, że to pomoże jej bratu i że dzięki temu sama zapomni o jego złych wyczynach.  
Klara postanowiła wrócić do domku, aby porozmawiać z pozostałymi i wytłumaczyć im sytuację. Josh natomiast podszedł do przyjaciółki, stwierdził bowiem, że ta chwila w samotności zupełnie jej wystarczyła. Chciał ją wspierać, po prostu przy niej być, a do tego słowa nie były potrzebne, dlatego też stali obok siebie spoglądając na usypany przed nimi grób niv nie mówiąc. Po dłuższym czasie Eliza spojrzała na przyjaciela. 
- Chcę spróbować - powiedziała.
- Co? - chłopak spojrzał na nią zdezorientowany, nie wiedział w końcu o czym jest mowa. 
- Chcę spróbować.. - zaczęła dziewczyna, a po chwili dodała. - być z tobą. 

Kolejny rozdział. Według mnie jeden z lepszych. Dużo dialogów, więc czyta się szybko. No i mamy Jolizę (Josh+Eliza). Jak wam się podoba takie połączenie ? Zapraszam do komentowania oraz do przeczytania ogłoszenia znajdującego się po lewej stronie :P

poniedziałek, 21 lipca 2014

ROZDZIAŁ 8.

Eliza wraz z przyjaciółmi nadal znajdowała się w Kwaterze Folgów. Poszukiwali oni odpowiedniego sposobu na wyjście niezauważonymi z budynku. Musieli się śpieszyć, ponieważ lada chwila mógł się pojawić jeden z obcych, a wtedy nie mieliby już szansy na wydostanie się i uratowanie ludzkości.
- Pamiętacie jak się tu dostaliśmy ? - zapytała Klara uśmiechając się.
- A no ta - odpowiedział Manuel.
- Weszliśmy jakimś tajnym przejściem, czy czymś w tym rodzaju - wtrąciła Katrina.
- Czyli istnieje inne wyjście, niż główne drzwi ? - zapytała Eliza.
- No właśnie - Klara pokazała kierunek, w który powinni się udać, aby wydostać się z budynku.
Wszyscy podążyli za nią. Josh był jednak zbyt osłabiony, aby poruszać się samemu, dlatego też pomogli mu w tym Swen i Jonatan. Dotarli do schodów prowadzących na zewnątrz budynku. Pierwsza szła Eliza wraz z Klarą. Obie szły wolno, aby w razie ataku Folga w miarę szybko mogły zareagować. Kiedy stanęły na ostatniej schodzie Klara lekko wyjrzała na zewnątrz. Tak jak się spodziewali przed wejściem stał jeden z obcych bronią w ręku. Na ich szczęście na razie nie wyczuł ich obecności. Klara spojrzała na przyjaciółkę, a następnie skierowała swój wzrok w kierunku otworu w ścianie. Dała tym samym jej do zrozumienia, że ma zaatakować obcego. Eliza podniosła kamień znajdujący się na ziemi. Była to jedyna bron jaką posiadała, bynajmniej tak myślałam. Wszystko zabrali im Folgowie, gdy ich złapali. Dziewczyna starała się dobrze wycelować w obcego, ponieważ była to jedyna szansa na atak. Wzięła mocny zamach i rzuciła kamieniem we wroga. Trafiła bezbłędnie - w sam środek głowy. Uderzenie miało taką siłę, że strażnik od razu upadł na ziemię. Przyjaciele wzięli nogi za pas. Kierowali się w stronę lasu, tego samego, do którego uciekła Eliza wraz z Alexem. Gdy już wydostali się z terenu Kwatery mogli odetchnąć z ulgą, ponieważ najgorsze mieli za sobą. Nie mogli jednak zwalniać tempa, ponieważ Folgowie mogli zauważyć ich ucieczkę, a tym samym mieliby szansę ich dogonić. Przyjaciele zaczęli zagłębiać się coraz bardziej w las. Widać było, że coraz ciężej było poruszać się chłopakom, który targali z sobą Josha. Eliza postanowiła, że tak, jak z Alexem przenocują w jaskini znajdującej się za lasem.
- Jeszcze kawałek. Znam dobre miejsce na odpoczynek - powiedziała cicho spoglądając na Josha.
Wszyscy potaknęli na znak zgody. Eliza była zdumiona, że nadal tworzą tak dużą grupę. W końcu wyjechało ich dwudziestu trzech, z czego trzech zginęło w pierwszym starciu z obcymi, później dołączył do nich Albert, ale on niestety przeszedł na stronę wroga. Pozostali byli cali i gotowi do dalszej walki. Po dzisiejszej ucieczce dziewczyna w końcu tak na prawdę odzyskała nadzieję. Wiedziała, że Folgowie są podobni do ludzi - nie są maszynami do zabijania. Mogą się buntować, tak jak Alex, czy po prostu olewać wszystko, jak strażnik, który zasnął. Mogą też był łatwowierni, jak strażnik, który przekazał jak klucze i broń. Broń. Miała przy sobie broń, a zupełnie o tym zapomniała.
Klara, Eliza i pozostali opuścili już las. Teraz kierowali się do jaskini, która znajdowała się na skarpie. W końcu dotarli na miejsce. Pierwsza zatrzymała się Eliza.
- To tutaj - zaczęła. - Jesteśmy na miejscu - powiedziała wskazując miejsce.
Wszyscy weszli do środka Jaskini. Na końcu oczywiście pojawili się Swen i Jonatan z Joshem. Eliza od razu nakazała położyć go na kocu pozostawionym na środku przez nią i Alexa. Josh był cały rozpalony. Widać było, że Folgowie strasznie go traktowali. Z pewnością chcieli aby umarł w cierpieniu.
- Pójdę nazbierać ziół - zaoferowała się Klara. - Pamiętam niektóre przepisy mamy.
Mama Klary była zielarką. Zajmowała się leczeniem ludzi należących do Stowarzyszenia. Dzięki niej wielu z nich przeżyło nawet najgroźniejsze choroby.
- Okej - powiedziała Eliza siadając obok przyjaciela. - Poszukajcie może jakiejś rzeczki, czy jeziora. Jak znajdziecie, to przynieście trochę wody - nakazała Helenie i Katrinie.
Dziewczyny wzięły po garnuszku i posłusznie wyszły na zewnątrz. Josh zaczynał tracić przytomność. Był odwodniony, miał drgawki. Eliza owinęła go bokami koca, na którym leżał.
- Wyjdziesz z tego - powiedziała chwytając go za rękę. - Już my tego dopilnujemy.
W tym samym momencie weszła Klara trzymając w ręku jakieś rośliny.
- Coś znalazłam - powiedziała. - Może uda się wykombinować z tego coś, co pomoże chłopakowi.
Po tych słowach wzięła się do pracy. Podniosła rondelek, po czym wlała do niego wodę, przyniesioną przez dziewczyny i zaczęła dodawać po kolei znalezione zioła w odpowiednich dawkach i proporcjach. Na końcu zajęła się dokładnym wymieszaniem wszystkiego. Wszystkie te czynności zajęły jej około pół godziny. Przygotowaną paciaję zaczęła nakładać na czoło Josha. Wyglądało to trochę, jak nakładani maseczki na twarz. Gdy skończyła postawiła rondelek na ziemi.
- Będziemy mu to zmieniać dopóki nie wydobrzej. To nasze jedyne lekarstwo - powiedziała spoglądając na Elizę.
Dziewczyna znacząco kiwnęła głową. Josh musiał wyzdrowieć. Tyle w końcu dla niej zrobił. Zależało jej na nim. Czuła, jak jej brzuch zaczyna domagać się jedzenia. Nie jadła dzisiaj nic oprócz kilku jabłek. Zajrzała do kieszeni zostało jej już tylko jedno. Inni z pewnością też byli głodni. Musiała zejść do jabłoni znajdującej się niedaleko i nazbierać owoców dla wszystkich. Mimo to nie chciała zostawić Josha samego. W każdej chwili mógł się obudzić. Kiedy tak myślała, czytający w jej myślach chłopcy weszli do jaskini z koszulą uformowaną na kształt koszyka pełną jabłek. Eliza uśmiechnęła się do nich, a Swen w tym samym momencie rzucił jedno jabłko w jej kierunku. Dziewczyna, tak jak pozostali, od razu wzięła się do jedzenia. Pochłonięciu obydwu jabłek zajęło jej na prawdę mało czasu. W końcu jednak nadeszła pora zmiany okładu. Mimo braku zegarka dziewczyna potrafiła bardzo dobrze p[powiedzieć, która jest godzina. Nauczyła się tego przez te kilka lat mieszkania w sektorze. Postanowiła, ze sama zmieni okład Joshowi. Nie chciała wołać Klary, skoro potrafiła sama sobie z tym zadaniem poradzić. Zdjęła z czoła chłopaka stary okład i zaczęła nakładać nowy. W rondelku znajdowało się tyle paciaji z ziół, że spokojnie wystarczyłoby jej na kilkanaście okładów.
Nadchodziła noc. Zaczęło się ściemniać, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Większość zdążyła już położyć się na ziemię i zasnąć. Lucas i Manuel stali przed jaskinią, z pewnością ustalili, ze będą sprawowali dzisiaj wartę, po to aby obronić przyjaciół w razie ataku Folgów.
Eliza zmieniała kolejne okłady Joshowi, mimo że była strasznie zmęczona. Podała również chłopakowi wody do picia, gdy się przebudził. Widać było, ze coraz z nim lepiej. Nie miał już drgawek, gorączka spadała, oddech stał się spokojniejszy. Wszystko szło ku lepszemu.
Nadszedł kolejny ranek, mimo to wszyscy oprócz chłopaków sprawujących wartę, pogrążeni byli we śnie. Nawet Eliza zasnęła kładąc swoją głowę na klatkę piersiową Josha. Z pewnością zasnęła przez przypadek zmęczona wrażeniami ostatnich kilku dni. Gdy się przebudziła zauważyła, że Josh ma otwarte oczy i przygląda się jej z uśmiechem na ustach. Dziewczyna speszona od razu podniosła głowę i ułożyła ją na ziemi.
- Widzę, ze masz się lepiej - powiedziała do chłopaka, który nie odrywał do niej wzroku.
- O wiele - odpowiedział. - Tym bardziej, że byłem pod tak świetną opieką.
- To zasługa Klary.
- Jak na razie widzę, że to ty całą noc przy mnie siedziałaś, znaczy leżałaś na mnie - zaśmiał się chwytając dziewczynę za rękę.
- Sory - powiedziała nie odsuwając ręki. - Mogłeś mnie obudzić.
- Nie mogłem. Tak słodko wyglądałaś - drugą ręką chłopak ujął jej twarz.
Eliza nic nie odpowiedziała. Spoglądała tylko w jego zielone oczy. Josh natomiast spontanicznie złożył pocałunek na jej ustach. Dziewczyna automatycznie się odsunęła. Była zaskoczona. Czekała aż chłopak coś powie. Oboje nie zwracali uwagi na pozostałych, który zaczęli się budzić i zajmować codziennymi sprawami.
- Kocham cię - wypalił w końcu Josh, a na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec. - Kocham cię Elizo - powtórzył ponownie trochę głośniej oczekując reakcji dziewczyny.
Eliza nie wiedziała co powiedzieć. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Nie kochała Josha, a on dobrze o tym wiedział. Jedyną osobą, o której myślała w ten sposób był Alex. Alex. Ciekawe, gdzie teraz był. Dlaczego myślała o niem, kiedy Josh wyznawał jej miłość ? Musiała coś powiedzieć, tylko co ? Nie chciała przecież go zranić, ale nie chciała też go oszukiwać. Dziwne, że gdy na świecie dzieją się tak straszne rzeczy ludzie mają czas na zakochiwanie się.
- Ja... - zaczęła w końcu Eliza próbując ułożyć w głowie odpowiednią wypowiedź.

Mamy kolejny rozdział. Jak się podoba ? Wiem, ze akcja jest trochę za szybka, ale pisałam to opowiadanie w sumie na rozgrzewkę, aby powrócić do pisania. Mam nadzieję, ze jednak nie jest aż takie straszne. Zapraszam do komentowania :D

sobota, 12 lipca 2014

ROZDZIAŁ 7.

Zack stał z telefonem w ręku. Wybierał numer do Marshalla. Na przeciw niego stał Alex wraz z Elizą. Oboje spoglądali raz na siebie raz na chłopca, który właśnie przystawiał sobie sprzęt do ucha. Dziewczyna nie mogła stać bezczynnie. Musiała coś zrobić. To nie mógł być koniec. Po chwili rzuciła się na Zacka wyrywając mu telefon z ręki. Sprzęt od razu spadł na ziemię rozwalając się na kilka kawałków. Alex był zdumiony jej zachowaniem. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To on powinien ich uratować. Widocznie jednak, to dziewczyna była o wiele sprytniejsza. Że też sam nie wpasł na zwykłe wyrwanie urządzenia z ręki przeciwnika.
- Coś ty zrobiła ?! - wykrzyknął Zack. 
Od razu odepchnął dziewczynę, aby spojrzeć na zniszczony sprzęt. Miał nadzieję, że da się go jeszcze uratować. 
- Skoro ty działasz przeciwko mnie, to ja nie mogę ? - powiedziała stanowczo nie pokazując żadnych emocji. 
- Okej. Tak chcesz sobie pogrywać ? - zapytał Zack podnosząc broń w kierunku głowy dziewczyny. - No to możemy zacząć zabawę. Zgadnij kto wygra.
Eliza odsunęła się. Stanęła obok Alexa nie odrywając odrywając wzroku od brata. Chwyciła przyjaciela za rękę. Jeżeli miała zginąć, to chciała, żeby nie była w tej chwili sama. Bała się. 
- I co ? Strach cię obleciał ? - powiedział Zack uśmiechając się upiornie. - I kto jest teraz zwycięzcą ?
Dziewczyna milczała. Alex spojrzał na nią, potem na jej brata. Musiał coś zrobić. Ich los leżał w jego rękach. Zack coraz bardziej się do nich przybliżał trzymając broń skierowaną na dziewczynę. Wcale nie zwracał uwagi na jej towarzysza. Zupełnie tak, jakby go nie było. Ten więc postanowił wykorzystać okazję stosując taktykę przyjaciółki. Gdy Zack był już wystarczająco blisko, Alex złapał za broń i wyrwał ją zaskoczonemu chłopakowi z ręki. Wszyscy usłyszeli strzał. Eliza z wrażenia zakryła usta. Miała nadzieję, że nikt nie ucierpiał. Po chwili Folg poczuł straszny ból w przedramieniu. Gdy na nie spojrzał zobaczył wielką plamę krwi. Mimo, że Folgowie mieli gęstszą krew od ludzi chłopak poczuł, że słabnie. Musiał wytrzymać. Nie chciał poddawać się w takim momencie. Mocno trzymał w ręku wcześniej wyrwaną broń. Skierował ją ku Zackowi. Nie zastanawiając się nad tym co robi strzelił. Po prostu strzelił. Zack chwycił się za klatkę piersiową i opadł na ziemię. Dziewczyna od razu rzuciła się na brata. Po chwili jednak spojrzała na Alexa ze łzami w oczach.
- Dlaczego to zrobiłeś ?! - wykrzyknęła. - Przecież on mógł być zahipnotyzowany.
Alex patrzał raz na nią raz na poszkodowanego. Nie zwracał już uwagi na upływającą z niego krew i zmęczenie. W końcu się odezwał.
- Nie.
- Co nie ? - powiedziała zapłakana dziewczyna jednocześnie podtrzymując głowę brata.
- Nie był zahipnotyzowany. Wszystko co robił, robił świadomie i z własnej woli - odpowiedział nie patrząc dziewczynie w oczy. 
Eliza zignorowała jego słowa. Całą swoją uwagę skupiła na bracie. Kula trafiła go w płuco. Z jego ust zaczęła wylewać się krew. Jeszcze żył, ale jego czas na ziemi był już policzony. Kaszlał. Zaczynał się dusić. 
- Przepraszam - powiedział resztkami sił.
Dziewczyna patrzyła na niego. Z jej oczu wypływały strumienie łez. Nie miała ochoty krzyczeć. Wiedziała, że to i tak nie przywróci jej Zacka. Poczuła jak ciało jej brata ogarnia chłód. Umierał. Jej braciszek nie żyje. Jeszcze kilkadziesiąt minut temu cieszyła się, że go spotkała, a teraz płakała nad jego zimnym ciałem. 
Nad nią stał Alex. Żałował tego co zrobił. W sumie to działał impulsywnie. Chciał ich uratować, a wyszło inaczej. Nie zwracał uwagi na swoją ranę. Nawet nie czuł już tego okropnego bólu. Teraz martwił się o Elizę i to jak poradził sobie z tym wydarzeniem. Miał nadzieję, że mu wybaczy. 
- Przepraszam - powiedział w końcu wskazując na ciało. - Ja... ja nie chciałem, żeby tak wyszło. 
Dziewczyna wstała. Spojrzała na niego swoimi smutnymi, zapłakanymi oczami. 
- Nie chciałeś, ale zrobiłeś to ! - wykrzyknęła. - Wszystko co zrobiłeś, zrobiłeś umyślnie - dokończyła używając jego własnych słów.
Chłopak milczał. Czekał, aż dziewczyna wyrzuci z siebie wszystkie żale.
- Nie dałeś mu nawet szansy. Widziałeś, że jest nieuzbrojony, że nie da rady się obronić.. - w tym momencie przerwała spoglądając na ranę na przedramieniu przyjaciela.
Chłopak podążył za jej wzrokiem.
- Musimy to opatrzyć - powiedziała.
Podeszła do jednej z szaf i otworzyła ją. Na szczęście znalazła tam to, czego potrzebowała. Wyciągnęła z niej chustę. Nakazała Alexowi usiąść, po to aby mogła zająć się założeniem mu opaski uciskowej. Ona natomiast przykucnęła obok niego. Po jakimś czasie chłopak odezwał się. 
- Działałem w obronie. Czułem, że słabnę. Chciałem ostatkiem sił nas uratować. Wiem, ze to nie jest żadne usprawiedliwienie dla ciebie. Ale zrozum, to był też mój przyjaciel. Też cierpię. Mam nadzieję, ze mi wybaczysz.
- Proszę cię, nie każ mi teraz o tym myśleć. Chcę zapomnieć, o tym wszystkim co tu się przed chwilą zdarzyło - odpowiedziała spoglądając Alexowi i oczy, po chwili przeniosła wzrok na opatrunek. 
Wstała.
- Mam do ciebie żal. Wiem, że chciałeś nas bronić. Rozumiem to. Jednak muszę to wszystko przemyśleć. Najlepiej będzie jeżeli opuścimy to miejsce... - przerwała. - Najlepiej jeżeli każdy pójdzie w swoją stronę.. sam. 
Spojrzeli sobie w oczy.
- Jeżeli tego chcesz - powiedział Alex. - Ale obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała.
- Obiecuję - odpowiedziała dziewczyna.
Podeszła do ciała brata. Uklęknęła przy nim i chwyciła za rękę.
- Żegnaj Zack.
Alex postanowił, że nie będzie jej przeszkadzał, więc wyszedł z domku. Zdecydował, że będzie się kierował na wschód. Nie wiedział dokąd trafi, ani co się z nim stanie. Miał tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś spotka Elizę - dziewczynę, w której się zakochał.
Eliza zdjęła koc z łóżka i położyła go na ciele brata. Tak bardzo za nim tęskniła przez te kilka lat. Jednak przez ten cały czas myślała, że nie żyje. Musiała się stąd wynieść. Nie mogła rozpamiętywać tego, co się tu przed chwilą stało. Musiała ratować przyjaciół. Wyszła więc z budynku kierując swe kroki ku miastu. Jeszcze dzisiaj chciała zobaczyć Klarę, Josha i pozostałych. Nie ważne, czy miałaby być z nimi zamknięta w lochach. Jej życie nie miało sensu w samotności. Nie wiedziała jak ma uratować przyjaciół, jednak musiała spróbować. Tylko myśl o zwycięstwie pozwoli jej zapomnieć o Alexie - chłopaku, w którym się zakochała.
Kierowała się wciąż na przód, a czuła się jakby stała w miejscu. Była strasznie zmęczona, przez poranne zdarzenie. Nie mogła jednak opaść z sił. Musiała być gotowa. Gotowa do walki z Folgami i ze sobą. Nie mogła się poddać. Mimo to doskwierał jej głów. Nie jadła nic od wczorajszego wieczoru.
- Przydałoby się znaleźć jakieś drzewo owocowe - powiedziała sama do siebie.
Po tych słowach jakby na zawołanie zauważyła oddaloną o pięćdziesiąt metrów jabłoń. Ucieszona od razu pobiegła do drzewa, aby zerwać z niego owoce i zaspokoić głód. Gdy już się posiliła schowała kilka owoców do kieszeni bluzy i udała się w dalszą drogę. Dochodził wieczór. Dziewczyna szła o wiele szybciej.  Już zaczynała mijać pierwsze budynki. Starała się być niezauważona. W końcu Folgowie na pewno na rozkaz Marshalla mieli zapamiętać jej twarz i w razie odnalezienia jej mieli ją zabić, czy zabrać do pozostałych. Eliza cały czas szła chowając się za domami. Widziała już dach Kwatery, a mimo to nie spotkała na swojej drodze żadnego obcego. Widocznie Marshall nie nakazał szczególnej ochrony w mieście. Po kilku minutowym marszu dziewczyna stała przed Główną Kwaterą Folgów. 
- Teraz albo nigdy - pomyślała kierując się ku bramie znajdującej się obok budynku. 
W dzień zawsze była otwarta. Na noc natomiast była zamykana i pilnowana przez strażnika. Straż najwidoczniej nie była za dobra, ponieważ Folg, który miał za zadanie pilnować bramy najnormalniej w świecie sobie spał. Eliza była zaskoczona tym widokiem, ponieważ myślała, że obcy bardzo dobrze wykonują polecenia Marshalla. Schyliła się do Folga i zdjęła bransoletę z jego nadgarstka. O dziwo, zeszła łatwo, a dziewczyna nie potrzebowała do tego żadnego fachowego sprzętu. Wiedziała, że bransoleta będzie jej potrzebna po to, aby odblokować drzwi do Kwatery. Oczywiście udało jej się wejść do budynku bez problemu. Sama była tym zaskoczona. Swoje kroki zaczęła kierować w stronę schodów prowadzących do piwnicy. Mimo, że była w budynku po raz pierwszy wiedziała, gdzie ma iść. Planowali z Alexem już uratowanie Josha i pozostałych. Chłopak przedstawił jej dokładny plan budynku opowiadając o najdrobniejszych szczegółach. Gdy zeszła na najniższe piętro zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu przyjaciół. Po prawej stronie zauważyła strażnika. Było za późno, żeby się odwrócić i odejść, ponieważ Folg ją zauważył. Postanowiła nie pokazywać żadnych zbędnych emocji, a mianowicie strachu, czy przerażenia, które w tym momencie czuła. Zaczęła iść z kierunku obcego z podniesioną głową.
- Mam cię zastąpić - powiedziała spoglądając w oczy mężczyzny. - To rozkaz Marshalla 0 dokończyła spontanicznie. 
Obcy spojrzał na jej rękę, na której widniała wcześniej skradziona bransoleta.
- Okej - odpowiedział powoli przekazując dziewczynie broń i klucze do celi.
Kiedy obcy odszedł dziewczyna przystąpiła do działania. Musiała być szybka i precyzyjna. W końcu za chwilę mógł się zjawić strażnik z Marshallem, a wtedy to już zupełnie nie mogłaby liczyć na zwycięstwo. Dlatego też zaczęła szukać przyjaciół. Pierwszą znalazła Klarę i Jonatana. Oboje ucieszyli się ze spotkania.
- Mówiłam, że wrócę - szepnęła do nich Eliza.
Po kolei znajdowali pozostałych przyjaciół. Wszyscy byli cali i całkiem w niezłym stanie jak na takie warunki. Nigdzie jednak nie było Josha. Nikt nie widział go od czasu zamknięcia, dlatego też po kolei musieli zaglądać do każdej celi, a było ich chyba z kilkadziesiąt. W końcu jeden z chłopaków znalazł miejsce jego przebywania. Był on w jednym z lochów znajdujących się na końcu korytarza, który prowadził do każdej celi. Eliza od razu go uwolniła. W odróżnieniu od pozostałych był w nie za dobrej formie. Był wyczerpany i głodny. Eliza wyjęła jabłko z kieszeni bluzy. Podała je chłopakowi. Josh od razu zaczął je z trudem konsumować. Widać było, że wszystko go bolało. Jednak starał się być silny. 
- Musimy się stąd szybko wynosić - powiedziała Eliza, kiedy usłyszała głosy.
Tylko nie było to takie łatwe. Musieli wydostać się z Kwatery niezauważeni. Ciężko jednak było nie zauważyć dwudziestu ludzi.

poniedziałek, 7 lipca 2014

ROZDZIAŁ 6.

Nadszedł ranek. Gdy Eliza obudziła się zauważyła, że leżała na uformowanym z trawy łóżku przykryta kocem. Widocznie musiała zasnąć wtulona w Alexa. Rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie mogła dostrzec chłopaka. Zdjęła z siebie koc i podniosła się. Wyszła z jaskini rozglądając się. Po chwili dostrzegła Alexa.
- Co on wyprawia ? - powiedziała sama do siebie uśmiechając się.
Chłopak znajdował się przy jednym z drzew owocowych. Wszelkimi sposobami próbował ściągnąć jabłko. Skakał chcąc złapać owoc, przy okazji strasznie rozbawił Elizę. Po jakimś czasie jednak usłyszał jej śmiech i odwrócił się w jej kierunku. Dziewczyna pomachała mu na przywitanie. Alex odmachał jej pokazując stary kosz, zapewne znaleziony w jaskini, pełen owoców.Zrezygnował ze zerwania kolejnego jabłka i ruszył w stronę przyjaciółki. Oboje od razu zabrali się za jedzenie. Po jakimś czasie Eliza powiedziała:
- Musimy ruszyć w inne miejsce. Folgowie z pewnością już przeszukali cały las, więc teraz poszerzą poszukiwania.
- No to zbieramy się - odpowiedział Alex odkładając teraz już pusty kosz.
Wyszli z jaskini kierując się jak najdalej od miasta. Mimo to, chcieli znajdować się wystarczająco blisko, aby później móc uratować przyjaciół Elizy. Minęli skał i dotarli do kolejnego lasu. Wędrowali wolno, nie spiesząc się.Tym razem nie zachowywali ciszy, woleli ze sobą rozmawiać. Rozmawiali o wszystkim, nie wspominali jednak o przeszłości. Bardziej interesowała ich teraźniejszość i przyszłość.
- Zawsze chciałam być pilotką - powiedziała w pewnym momencie Eliza. - To cudowne uczucie widzieć Ziemię z wysokości. To zabawne, jak ludzie i domy z wysoka są małe.
Alex słuchał jej zawzięcie. Uwielbiał ten błysk w jej oku, gdy opowiadała o czymś, co ją interesowało, co kocha.
- W takim samolocie, który ty pilotujesz chętnie byłbym stewardessą - zaśmiał się.
Eliza szturchnęła go w ramię. Zawsze sypał swoimi zabawnymi tekstami, ale mimo wszystko podobało jej się to.
- Skoro jesteś taki zabawny, to lepiej powiedz kim ty chciałbyś być ?
- Przecież mówiłem, że stewardessą - odpowiedział z uśmiechem. - A tak właściwie to architektem. U nas to działa na trochę innych zasadach, ale jest podobne.
- Ciekawe. Z pewnością masz już jakieś ciekawe szkice.
- A no mam - uśmiechnął się. - I to nie byle jakie, no ale niestety nie mogę się nimi pochwalić, ponieważ zostały w kwaterze.
- Oj tam. Jak tylko znajdziemy jakiś szkicownik i ołówek, to będziesz mógł się popisać tymi swoimi cudownymi zdolnościami - zaśmiała się. 
- Pierwszym moim rysunkiem będzie twój portret. 
Eliza uśmiechnęła się do chłopaka. Nawet nie poczuła, że przez cały ten czas trzymają się za ręce. Czuła się w jego towarzystwie swobodnie, a to było chyba najważniejsze. Tym bardziej, że razem chcieli uratować świat. Znajdowali się już około piętnastu kilometrów od miasta. Taka odległość była odpowiednia. Nie było sensu iść dalej. Folgowie z pewnością ich tu nie znajdą. Na pewno przerwali już poszukiwania myśląc, że są oni już strasznie daleko i nie będą chcieli wrócić. W okolicy zauważyli budynek. Postanowili sprawdzić, czy ktoś tam się znajduje. Powoli kierowali się ku drzwiom. Pierwszy do środka wszedł Alex, tuż za nim, Eliza. Nie mieli przy sobie broni, tak więc w razie jakichkolwiek nieproszonych gości musieli bronić się gołymi rękoma. Dom był w dobrym stanie. Możliwe, że mieszkał tu ktoś, jednak w tym momencie budynek był pusty. Po przejściu każdego z siedmiu pomieszczeń para postanowiła sprawdzić zawartość szafek w kuchni w celu znalezienia w nich jedzenia. Wszystko co znaleźli to stare płatki owsiane, dwie butelki wody, lekko stwardniały chleb i kilka jabłek. Postanowili posilić się trochę, zostawiając pozostałości na później. Nie wiedzieli w końcu ile tu zostaną. Musieli wymyślić dobry plan, aby odbić przyjaciół jednocześnie pokonując Folgów. Na razie w ich głowach była kompletna pustka. W końcu jak we dwójkę mieliby pokonać kilkaset obcych ? Mimo to nie tracili nadziei. Nawet Eliza. 
Dziewczyna zrobiła mały posiłek ze znalezionych wcześniej rzeczy. Gdy już się najedli postanowili się przespać, aby zregenerować siły. Oboje położyli się do łóżka znajdującego się w jednej z sypialni. Nie pomyśleli o tym, że jedno z nich powinno stać na straży. Sądzili, że nikt ich tutaj nie odwiedzi.  W końcu skąd Folgowie mogliby wiedzieć, gdzie się znajdują ? A nawet gdyby dotarli do tego miejsca z pewnością żaden z obcych nie wszedłby do budynku, sądząc że jest zbyt oczywistą kryjówką. Eliza wraz z Alexem od razu zasnęli śniąc o lepszej przyszłości. 
Obudzili się następnego ranka. Gdy tylko otworzyli oczy zobaczyli przed sobą postać z bronią w ręku. Był to chłopak około dwudziestoletni. Miał brązowe włosy i oczy. Jego mina wyrażała niezadowolenie. Widocznie ten domek należał do niego. Eliza spojrzała na jego rękę. Nie miał bransolety, więc nie mógł być Folgiem. Jej uwagę przykuła jednak blizna, która znajdowała się na prawym policzku. Taką samą miał...
- Zack ! - wykrzyknęła wyskakując z łóżka. 
Swoje kroki skierowała w stronę chłopaka.
- To ja Eliza !
Alex spojrzał zdziwiony na dwójkę wpatrujących się w siebie. Nie wiedział jak zareagować. Zacząć walkę, czy siedzieć spokojnie czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Nieznajomy bowiem cały czas trzymał broń w gotowości. 
- Eliza - powiedział Zack nie ruszając bronią. 
Na jego twarzy również zaczęło malować się zdumienie.
- Cieszę się, że cię widzę - powiedziała dziewczyna. 
Jej głos brzmiał nadzwyczaj radośnie.
- Wszystko z tobą okej ? - zapytała. - Martwiłam się o ciebie.
Zack milczał. Nadal wpatrywał się w dziewczynę. Ta jednak nie przestawała zadawać pytań.
- Dlaczego mnie nie odnalazłeś ? - powiedziała z żalem. - Cały czas obwiniałam się, że cię nie ma, że to przeze mnie Folgowie cię zabrali.
- Ja.. - zaczął Zack. - Już nie jestem tym samym chłopcem co kilka lat temu - dokończył.
Eliza spojrzała na niego zaskoczona. Alex natomiast cały czas siedział na łóżku przyglądając się całemu zdarzeniu.
- Ja wcale nie chciałem cię odnajdywać.
- Ale jak to ? Dlaczego ? - zapytała.
Nie rozumiała słów swojego brata. To właśnie jego strata najbardziej ją zabolała.
- Znalazłem nową, lepszą rodzinę - gdy to powiedzia podniósł nogawkę do góry.
Był jednym z nich. Miał bransoletę na prawej nodze. Widocznie był wabicielem. Udawał przed ludźmi przyjaciela, później natomiast hipnotyzował ich. Eliza poczuła jak kręci jej się w głowie.
- To niemożliwe - powiedziała siadając na łóżku obok Alexa. Ten natomiast objął ją.
- Widzę, że teraz przeszedłeś na stronę ludzi - powiedział Zack, spoglądając na Alexa. - A może to taki chwyt, żeby poderwać moją siostrę ?
Alex wstał zostawiając Elizę samą. Podszedł do Zacka. Oboje stanęli naprzeciw siebie.
- To o niej pewnie mi opowiadałeś - powiedział brat dziewczyny. - Że taka piękna i waleczna. No i że o mało cię nie zabiła - zaśmiał się.
- A ty mi mówiłeś, że chcesz odszukać swoją rodzinę - odpowiedział Alex.
- Ups. Kłamałem.
Eliza wstała.
- O co chodzi ? To wy się znacie ? - zapytała.
- Uważałem go za przyjaciela. Zwierzałem mu się ze wszystkiego - powiedział Folg. 
- Uuuu. Jesteś taki wzruszający. Zaraz się popłaczę - odpowiedział Zack.
Dziewczyna nie mogła uwierzyć, w zachowanie swojego brata, to dlaczego był taki chamski.
- Zaraz powiem Marshallowi, gdzie są jego ukochane pszczółki - odpowiedział wyciągając coś telefonopodobne. 
Eliza z Alexem spojrzeli na siebie. No to wpadli. Ich plan poszedł z dymem. Za chwilę zjawi się tu Marshall, który z pewnością ich zabije, albo zamknie w lochach z pozostałymi zdrajcami. Wiedzieli jedno, że mimo wszystko siedzą w tym razem.

Przepraszam, przepraszam, przepraszam ! Tak wiem, rozdział miał pojawić się już wcześniej, ale kuzynka niespodziewanie do mnie przyjechała i nie miałam czasu na korzystanie z internetu. Udostępniam kolejny rozdział. Przyszły mam nadzieję, że pojawi się w sobotę. W przyszłym tygodniu na pewno wszystko wróci do normy. Zapraszam do komentowania. :)