sobota, 12 lipca 2014

ROZDZIAŁ 7.

Zack stał z telefonem w ręku. Wybierał numer do Marshalla. Na przeciw niego stał Alex wraz z Elizą. Oboje spoglądali raz na siebie raz na chłopca, który właśnie przystawiał sobie sprzęt do ucha. Dziewczyna nie mogła stać bezczynnie. Musiała coś zrobić. To nie mógł być koniec. Po chwili rzuciła się na Zacka wyrywając mu telefon z ręki. Sprzęt od razu spadł na ziemię rozwalając się na kilka kawałków. Alex był zdumiony jej zachowaniem. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To on powinien ich uratować. Widocznie jednak, to dziewczyna była o wiele sprytniejsza. Że też sam nie wpasł na zwykłe wyrwanie urządzenia z ręki przeciwnika.
- Coś ty zrobiła ?! - wykrzyknął Zack. 
Od razu odepchnął dziewczynę, aby spojrzeć na zniszczony sprzęt. Miał nadzieję, że da się go jeszcze uratować. 
- Skoro ty działasz przeciwko mnie, to ja nie mogę ? - powiedziała stanowczo nie pokazując żadnych emocji. 
- Okej. Tak chcesz sobie pogrywać ? - zapytał Zack podnosząc broń w kierunku głowy dziewczyny. - No to możemy zacząć zabawę. Zgadnij kto wygra.
Eliza odsunęła się. Stanęła obok Alexa nie odrywając odrywając wzroku od brata. Chwyciła przyjaciela za rękę. Jeżeli miała zginąć, to chciała, żeby nie była w tej chwili sama. Bała się. 
- I co ? Strach cię obleciał ? - powiedział Zack uśmiechając się upiornie. - I kto jest teraz zwycięzcą ?
Dziewczyna milczała. Alex spojrzał na nią, potem na jej brata. Musiał coś zrobić. Ich los leżał w jego rękach. Zack coraz bardziej się do nich przybliżał trzymając broń skierowaną na dziewczynę. Wcale nie zwracał uwagi na jej towarzysza. Zupełnie tak, jakby go nie było. Ten więc postanowił wykorzystać okazję stosując taktykę przyjaciółki. Gdy Zack był już wystarczająco blisko, Alex złapał za broń i wyrwał ją zaskoczonemu chłopakowi z ręki. Wszyscy usłyszeli strzał. Eliza z wrażenia zakryła usta. Miała nadzieję, że nikt nie ucierpiał. Po chwili Folg poczuł straszny ból w przedramieniu. Gdy na nie spojrzał zobaczył wielką plamę krwi. Mimo, że Folgowie mieli gęstszą krew od ludzi chłopak poczuł, że słabnie. Musiał wytrzymać. Nie chciał poddawać się w takim momencie. Mocno trzymał w ręku wcześniej wyrwaną broń. Skierował ją ku Zackowi. Nie zastanawiając się nad tym co robi strzelił. Po prostu strzelił. Zack chwycił się za klatkę piersiową i opadł na ziemię. Dziewczyna od razu rzuciła się na brata. Po chwili jednak spojrzała na Alexa ze łzami w oczach.
- Dlaczego to zrobiłeś ?! - wykrzyknęła. - Przecież on mógł być zahipnotyzowany.
Alex patrzał raz na nią raz na poszkodowanego. Nie zwracał już uwagi na upływającą z niego krew i zmęczenie. W końcu się odezwał.
- Nie.
- Co nie ? - powiedziała zapłakana dziewczyna jednocześnie podtrzymując głowę brata.
- Nie był zahipnotyzowany. Wszystko co robił, robił świadomie i z własnej woli - odpowiedział nie patrząc dziewczynie w oczy. 
Eliza zignorowała jego słowa. Całą swoją uwagę skupiła na bracie. Kula trafiła go w płuco. Z jego ust zaczęła wylewać się krew. Jeszcze żył, ale jego czas na ziemi był już policzony. Kaszlał. Zaczynał się dusić. 
- Przepraszam - powiedział resztkami sił.
Dziewczyna patrzyła na niego. Z jej oczu wypływały strumienie łez. Nie miała ochoty krzyczeć. Wiedziała, że to i tak nie przywróci jej Zacka. Poczuła jak ciało jej brata ogarnia chłód. Umierał. Jej braciszek nie żyje. Jeszcze kilkadziesiąt minut temu cieszyła się, że go spotkała, a teraz płakała nad jego zimnym ciałem. 
Nad nią stał Alex. Żałował tego co zrobił. W sumie to działał impulsywnie. Chciał ich uratować, a wyszło inaczej. Nie zwracał uwagi na swoją ranę. Nawet nie czuł już tego okropnego bólu. Teraz martwił się o Elizę i to jak poradził sobie z tym wydarzeniem. Miał nadzieję, że mu wybaczy. 
- Przepraszam - powiedział w końcu wskazując na ciało. - Ja... ja nie chciałem, żeby tak wyszło. 
Dziewczyna wstała. Spojrzała na niego swoimi smutnymi, zapłakanymi oczami. 
- Nie chciałeś, ale zrobiłeś to ! - wykrzyknęła. - Wszystko co zrobiłeś, zrobiłeś umyślnie - dokończyła używając jego własnych słów.
Chłopak milczał. Czekał, aż dziewczyna wyrzuci z siebie wszystkie żale.
- Nie dałeś mu nawet szansy. Widziałeś, że jest nieuzbrojony, że nie da rady się obronić.. - w tym momencie przerwała spoglądając na ranę na przedramieniu przyjaciela.
Chłopak podążył za jej wzrokiem.
- Musimy to opatrzyć - powiedziała.
Podeszła do jednej z szaf i otworzyła ją. Na szczęście znalazła tam to, czego potrzebowała. Wyciągnęła z niej chustę. Nakazała Alexowi usiąść, po to aby mogła zająć się założeniem mu opaski uciskowej. Ona natomiast przykucnęła obok niego. Po jakimś czasie chłopak odezwał się. 
- Działałem w obronie. Czułem, że słabnę. Chciałem ostatkiem sił nas uratować. Wiem, ze to nie jest żadne usprawiedliwienie dla ciebie. Ale zrozum, to był też mój przyjaciel. Też cierpię. Mam nadzieję, ze mi wybaczysz.
- Proszę cię, nie każ mi teraz o tym myśleć. Chcę zapomnieć, o tym wszystkim co tu się przed chwilą zdarzyło - odpowiedziała spoglądając Alexowi i oczy, po chwili przeniosła wzrok na opatrunek. 
Wstała.
- Mam do ciebie żal. Wiem, że chciałeś nas bronić. Rozumiem to. Jednak muszę to wszystko przemyśleć. Najlepiej będzie jeżeli opuścimy to miejsce... - przerwała. - Najlepiej jeżeli każdy pójdzie w swoją stronę.. sam. 
Spojrzeli sobie w oczy.
- Jeżeli tego chcesz - powiedział Alex. - Ale obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała.
- Obiecuję - odpowiedziała dziewczyna.
Podeszła do ciała brata. Uklęknęła przy nim i chwyciła za rękę.
- Żegnaj Zack.
Alex postanowił, że nie będzie jej przeszkadzał, więc wyszedł z domku. Zdecydował, że będzie się kierował na wschód. Nie wiedział dokąd trafi, ani co się z nim stanie. Miał tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś spotka Elizę - dziewczynę, w której się zakochał.
Eliza zdjęła koc z łóżka i położyła go na ciele brata. Tak bardzo za nim tęskniła przez te kilka lat. Jednak przez ten cały czas myślała, że nie żyje. Musiała się stąd wynieść. Nie mogła rozpamiętywać tego, co się tu przed chwilą stało. Musiała ratować przyjaciół. Wyszła więc z budynku kierując swe kroki ku miastu. Jeszcze dzisiaj chciała zobaczyć Klarę, Josha i pozostałych. Nie ważne, czy miałaby być z nimi zamknięta w lochach. Jej życie nie miało sensu w samotności. Nie wiedziała jak ma uratować przyjaciół, jednak musiała spróbować. Tylko myśl o zwycięstwie pozwoli jej zapomnieć o Alexie - chłopaku, w którym się zakochała.
Kierowała się wciąż na przód, a czuła się jakby stała w miejscu. Była strasznie zmęczona, przez poranne zdarzenie. Nie mogła jednak opaść z sił. Musiała być gotowa. Gotowa do walki z Folgami i ze sobą. Nie mogła się poddać. Mimo to doskwierał jej głów. Nie jadła nic od wczorajszego wieczoru.
- Przydałoby się znaleźć jakieś drzewo owocowe - powiedziała sama do siebie.
Po tych słowach jakby na zawołanie zauważyła oddaloną o pięćdziesiąt metrów jabłoń. Ucieszona od razu pobiegła do drzewa, aby zerwać z niego owoce i zaspokoić głód. Gdy już się posiliła schowała kilka owoców do kieszeni bluzy i udała się w dalszą drogę. Dochodził wieczór. Dziewczyna szła o wiele szybciej.  Już zaczynała mijać pierwsze budynki. Starała się być niezauważona. W końcu Folgowie na pewno na rozkaz Marshalla mieli zapamiętać jej twarz i w razie odnalezienia jej mieli ją zabić, czy zabrać do pozostałych. Eliza cały czas szła chowając się za domami. Widziała już dach Kwatery, a mimo to nie spotkała na swojej drodze żadnego obcego. Widocznie Marshall nie nakazał szczególnej ochrony w mieście. Po kilku minutowym marszu dziewczyna stała przed Główną Kwaterą Folgów. 
- Teraz albo nigdy - pomyślała kierując się ku bramie znajdującej się obok budynku. 
W dzień zawsze była otwarta. Na noc natomiast była zamykana i pilnowana przez strażnika. Straż najwidoczniej nie była za dobra, ponieważ Folg, który miał za zadanie pilnować bramy najnormalniej w świecie sobie spał. Eliza była zaskoczona tym widokiem, ponieważ myślała, że obcy bardzo dobrze wykonują polecenia Marshalla. Schyliła się do Folga i zdjęła bransoletę z jego nadgarstka. O dziwo, zeszła łatwo, a dziewczyna nie potrzebowała do tego żadnego fachowego sprzętu. Wiedziała, że bransoleta będzie jej potrzebna po to, aby odblokować drzwi do Kwatery. Oczywiście udało jej się wejść do budynku bez problemu. Sama była tym zaskoczona. Swoje kroki zaczęła kierować w stronę schodów prowadzących do piwnicy. Mimo, że była w budynku po raz pierwszy wiedziała, gdzie ma iść. Planowali z Alexem już uratowanie Josha i pozostałych. Chłopak przedstawił jej dokładny plan budynku opowiadając o najdrobniejszych szczegółach. Gdy zeszła na najniższe piętro zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu przyjaciół. Po prawej stronie zauważyła strażnika. Było za późno, żeby się odwrócić i odejść, ponieważ Folg ją zauważył. Postanowiła nie pokazywać żadnych zbędnych emocji, a mianowicie strachu, czy przerażenia, które w tym momencie czuła. Zaczęła iść z kierunku obcego z podniesioną głową.
- Mam cię zastąpić - powiedziała spoglądając w oczy mężczyzny. - To rozkaz Marshalla 0 dokończyła spontanicznie. 
Obcy spojrzał na jej rękę, na której widniała wcześniej skradziona bransoleta.
- Okej - odpowiedział powoli przekazując dziewczynie broń i klucze do celi.
Kiedy obcy odszedł dziewczyna przystąpiła do działania. Musiała być szybka i precyzyjna. W końcu za chwilę mógł się zjawić strażnik z Marshallem, a wtedy to już zupełnie nie mogłaby liczyć na zwycięstwo. Dlatego też zaczęła szukać przyjaciół. Pierwszą znalazła Klarę i Jonatana. Oboje ucieszyli się ze spotkania.
- Mówiłam, że wrócę - szepnęła do nich Eliza.
Po kolei znajdowali pozostałych przyjaciół. Wszyscy byli cali i całkiem w niezłym stanie jak na takie warunki. Nigdzie jednak nie było Josha. Nikt nie widział go od czasu zamknięcia, dlatego też po kolei musieli zaglądać do każdej celi, a było ich chyba z kilkadziesiąt. W końcu jeden z chłopaków znalazł miejsce jego przebywania. Był on w jednym z lochów znajdujących się na końcu korytarza, który prowadził do każdej celi. Eliza od razu go uwolniła. W odróżnieniu od pozostałych był w nie za dobrej formie. Był wyczerpany i głodny. Eliza wyjęła jabłko z kieszeni bluzy. Podała je chłopakowi. Josh od razu zaczął je z trudem konsumować. Widać było, że wszystko go bolało. Jednak starał się być silny. 
- Musimy się stąd szybko wynosić - powiedziała Eliza, kiedy usłyszała głosy.
Tylko nie było to takie łatwe. Musieli wydostać się z Kwatery niezauważeni. Ciężko jednak było nie zauważyć dwudziestu ludzi.

9 komentarzy:

  1. Zapraszam na 5 rozdział http://never-say--goodbye.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Tylko to zdanie, chłopak w którym sie zakochała. Jakos nie moge tego strawic, a tak po za tym jest super. Trochę zagęściłas akcjee no i ci wyszło. Czekam xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też właśnie zastanawiałam się nad tym czy je dodać. Jednak znalazłam więcej za :D Fajnie, że się podoba :*

      Usuń
  3. No! Doczekałam się! Wchodziłam codziennie i sprawdzałam czy jest nowy rozdział i w końcu jest! Chociaż przyznam, że dosć mnie przygnębił. Szczerze, to ja lubię takie romantyczne historię, a ty zabiłas cały romantyzm rozejsciem się Alexa i Elizy. Uwielbiasz mnie torturować co? Poza tym te teksty- 'Dziewczyna w której się zakochał' i 'Chłopak w którym się zakochała'. I jeszcze jedno. Jak mogłas zabić Zacka? Nie lubiłam go, owszem, ale żeby od razu zabijać? Wiesz, co? Zadziwiłas mnie, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu! Jestes bogiem futurystycznych opowiadań!
    pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział:
    http://i-can-see-you-darker-side.blogspot.com
    http://katherine-pierce-story.blogspot.com
    Ellcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba trochę urozmaicenia w ich związku :D Z resztą i tak do siebie wrócą za jakiś czas. A co do Zacka to zabiłam go spontanicznie XDD Dziękuję za miłą opinię :*

      Usuń

Jeżeli czytasz, skomentuj. To motywuje :)