czwartek, 21 sierpnia 2014

EPILOG

maj 3028r.
"Drogi pamiętniku...
Po tych kilku latach w niewoli ciężko żyć tak po prostu normalnie. Minął miesiąc od kiedy staliśmy się wolni. Każdy powrócił do swojego rodzinnego domu. Wszystkie budynki oczywiście trzeba było ponaprawiać. Tęsknię za Stowarzyszeniem mimo, że spotykamy się czasem, aby porozmawiać. Tak właściwie okazało się, że wiele więcej ludzi przeżyło. Tak, więc ludzkość nie jest skazana na wyginięcie.
Trochę to dziwne, ale Klara zaczęła spotykać się ze Swenem. W sumie tworzą cudowną, ciekawą parę. 
A co ze mną? Pewnie jesteś ciekawy kogo wybrałam. Alexa. Mam nadzieję, że to dobry wybór. Josh ma się dobrze. Nie miał do nas żalu. Na pewno wkrótce znajdzie tą jedyną. Być może będzie to Sara, przyjaciółka Alexa. Spędzają ze sobą sporo czasu. Widać, że mają o czym rozmawiać. 
Jak na razie Alex wrócił do Folgowi, ale spotykamy się co jakiś czas. Sama nawet go odwiedziłam. Ich wymiar jest wspaniały. Szkoda, że Marshall go nie doceniał. 
A co do Marshalla to nie żyje. Powiesił się parę dni po naszym zwycięstwie. Smutne, ale widocznie w końcu dopadło go sumienie. 
Życie teraz jest cudowne. Ludzie są dla siebie mili i wzajemnie sobie pomagają, co przedtem było niemożliwe. Kwaterę planujemy zamienić na dom dla potrzebujących, czyli tych, którzy nie mają gdzie mieszkać, ponieważ przez obcych stracili swoje domy, czy mieszkania. 
Staramy się wszystko odbudować, aby w końcu żyć normalnie i zapomnieć o koszmarze minionych dni. 
Pozdrawiam, Eliza"

To już koniec. Dziękuję wszystkim, którzy mnie czytali i wspierali komentarzami. Skomentujcie jeszcze w tym poście moje ogólne poczynania. Chcę wiedzieć, czy warto pisać. No i zapraszam na mój nowy blog, na którym za chwilę pojawi się prolog. 
oraz blog o TVD

czwartek, 14 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 12

Wbrew pozorom rana Elizy nie była aż tak straszna, jak na początku się wydawało. W sumie krwawienie szybko udało się zatamować. Oczywiście głównym "ratownikiem" był Alex, który zajmował się dziewczyną najlepiej jak potrafił.
W końcu wszyscy mogli odetchnąć z ulgą. Marshall został zamknięty, a Folgowie bez niego stali się słabi, bezbronni. Nie wiedzieli co z sobą zrobić. Nie mieli przywódcy, więc nie mieli dla kogo służyć i się poświęcać. Nikt nie wydawał im rozkazów.
- Dziękuję - powiedziała Eliza do Alexa.
Właściwie wyglądało to trochę zabawnie, ponieważ dziewczyna nie miała na sobie spodni, dlatego, że utrudniałoby to dobre opatrzenie rany. Niektórzy mogliby pomyśleć, że jest to jakiś tani podryw. Jednak żadne z tej dwójki nie miało nic podobnego na myśli.
Chłopak spojrzał w jej oczy, dalej jednak opatrywał jej ranę.
- W porządku - odpowiedział.
W tym samym momencie podbiegł do nich Josh. Spiorunował wzrokiem obcego i od razu skierował się do swojej dziewczyny.
- Hej kochanie. Szukałem cię.
Alex spojrzał na Elizę, jednak ta zignorowała go.
- Wszystko z tobą w porządku? - zapytała.
- Tak, tak - w tym momencie chłopak spojrzał na ranę dziewczyny. - Aty jak się czujesz?
- Jak widzisz jestem pod dobrą opieką, tak więc jest coraz lepiej.
Po tych słowach Folg wyszczerzył do Josha swoje białe zęby.
- Może teraz ja się nią zajmę? - spytał chłopak bardziej ze względu na swoją ukochaną, niż z dobroci serca.
- Nie musisz. Jak Eliza wspomniała jest pod dobrą opieką.
- W sumie już skończyliśmy - powiedziała dziewczyna, ponieważ chciała uspokoić napięcie, które wytworzyło się pomiędzy chłopakami. - Pójdę poszukać Klarę.
Po tych słowach podniosła się z miejsca w celu znalezienia przyjaciółki. Alex wraz z Joshem wpatrywali się w siebie.
- Nie licz na to, że Eliza będzie z tobą - powiedział Josh.
- Ej koleś! Ona nie jest przedmiotem, którym można się wymieniać, czy decydować co z nim zrobić. Będzie z tym, którym chce - po tych słowach obcy odszedł, zostawiając konkurenta samego.
Eliza dostrzegła Klarę opatrującą Swena. Od razu do niej podeszła.
- Jak tam? - zapytała z uśmiechem na ustach.
- Zostało nad tylko dziesięciu - odpowiedziała przyjaciółka, tym razem jednak nie było widać na jej twarzy żadnego entuzjazmu.
- Oh - westchnęła Eliza, ponieważ nie wiedziała co odpowiedzieć.
- No, ale to już koniec. Wygraliśmy. Mimo wszystko - powiedziała Klara tuląc przyjaciółkę. 0 Teraz mamy wolność.
- Właściwie to trochę dziwne teraz tak po prostu żyć, kiedy straciliśmy tylu bliskich.
- Damy radę.
- Musimy nic innego nam nie pozostało.
- To jest ten Alex ? - zapytała dziewczyna zmieniając temat.
Palcem wskazała blondyna rozmawiającego z Folgami.
- No tak - odpowiedziała niepewnie, ponieważ wiedziała, że za chwilę usłyszy milion pytań i ciekawostek na jego temat, oczywiście nie myliła się.
- Mmmm. Ciach. Sama chętnie bym go sobie wzięła, no ale niestety on wybrał ciebie - powiedziała z udawanym smutkiem. - Ale co z Joshem? Na pewno nie przypadnie mu do gustu trójkącik.
Eliza zaśmiała się. Jej pokręcona przyjaciółka za dużo sobie wyobrażała. Chyba zbyt wiele filmów naoglądała się w przeszłości.
- Jaki trójkącik? Jestem z Joshem. Nic nie czuję do Alexa.
- To czemu spoglądasz w jego stronę? Serca nie oszukasz.
Tu Klara trafiła w czuły punkt. Faktycznie Eliza co chwilę zerkała na chłopaka. Po prostu nie mogła się powstrzymać. Coś ciągnęło ją do niego. Jednak starała się to ukrywać. Miała nadzieję, że to minie, dlatego cały czas stała przy swoim.
- Nie. Nie. Nie. Nic między nami nie ma i nie będzie.
- O patrz. Idzie tu. No to ja się zmywam - powiedziała blondynka i pomachała kumpeli na pożegnanie.
- Ej - zdążyła jeszcze krzyknąć za przyjaciółką, ale po chwili pojawił się przy niej Alex.
- Cześć - powiedział niepewnie. - Przyszedłem sprawdzić jak twoja noga.
- Ma się świetnie - odpowiedziała starając się pozbyć chłopaka.
- To dobrze.. - przerwał. - Czy możemy porozmawiać gdzieś z dala od tego tłumu? - zapytał.
- No okej.
- No to chodź.
Poszli kilka kroków w stronę lasu. Mimo, że widzieli wszystkich, to oni raczej nie zdołaliby ich usłyszeć. Eliza wiedziała czego ma dotyczyć ta rozmowa. Wolała jednak przeprowadzić ją dzisiaj i mieć z głowy. Niż męczyć się pytaniami przez kilka kolejnych dni.
- To o czym chciałeś porozmawiać ? - zagaiła.
- Przede wszystkim chciałem cię ponownie przeprosić za tamto wydarzenie - powiedział chłopak, widać było, że próbował w głowie ułożyć słowa, które za chwilę padną. - Ale nie tylko po to cię tu przyprowadziłem - kontynuował. - Jak widzisz Marshall jest tam, gdzie powinien być od zawsze, dlatego też Folgowie potrzebują nowego władcy. A, że ja już wcześniej miałem nim zostać, dlatego też zostałem nim mianowany.
- To wspaniale. Ale dlaczego mi o tym mówisz?
- Musimy uratować ludzi, którzy byli pod władaniem Marshalla. Chodzi o zahipnotyzowanych. Chyba Albert wspomniał wam o tej tajemniczej maszynie w Kwaterze?
- No tak. Ale skąd o tym wiesz?
- Właśnie tam, gdzie znajdował się GREK, czyli tam cała maszyna, zostali złapani Josh, Klara i Swen. 
- A no tak.
- Dlatego też chcemy zniszczyć tę maszynę i wrócić do nas do Folgowi. Jako przywódca tej razy zapewniam cię, że nigdy więcej nie zaatakujemy waszego świata.
Na twarzy dziewczyny pojawił się smutek. Wiedziała, że przyprowadził ją tu po to, aby się pożegnać. Chłopak chciał zniknąć z jej życia, skoro tak chciała. Jednak jednym słowem mogła to zmienić.
- Ej - powiedział chłopak ujmując w dłonie jej twarz.
Dziewczyna spojrzała na jego usta, które były coraz bliżej jej. Nie wiedziała jak reagować. W sumie prawie wcale się nie znali. Spędzili ze sobą tylko kilka dni, ale te wszystkie wydarzenia jakoś na nich wpłynęły. Coś pociągało ją do niego. Eliza poczuła oddech chłopaka na swojej twarzy. A potem stało się to... pocałowali się. Nigdy nie czuła takiego uczucia. Gilgotki w brzuchu, a do tego walące serce przejmujące jej ciało. To było coś innego, niż to, co przeżywała całując się z Joshem. Zatrzymał się dla nich świat. To było cudowne. Brunetka odsunęła się od chłopaka i spojrzała w jego oczy.
- Kocham cię - powiedział Alex.
W oczach dziewczyny pojawiły się iskierki, a na twarzy uśmiech. Nie zdążyła nic jednak odpowiedzieć, ponieważ zauważyli zbliżającego się do nich Josha.
- Co tu robicie? - zapytał.
- Idę zebrać ludzi. Jedziemy do kwatery - powiedział Alex zostawiajac parę samą.
- Widziałem jak się całowaliście - powiedział chłopak, gdy zostali sami.
Eliza spojrzała na niego zdziwiona. Nie wiedziała co powiedzieć. Na pewno to, co zobaczył zraniło go.
- Nie musisz nic mówić. Kocham cię, dlatego też daję ci wybór. Jeżeli to będzie on usunę się. A teraz chodź bo rozwalą to ustrojstwo bez nas.
Dziewczyna cały czas była w szoku. Jak zwykle Josh był wyrozumiały. Czemu ona była tak okropną osobą i go raniła? Dlaczego go nie doceniała? Potaknęła tylko i ruszyła za przyjacielem. Tym razem nie musieli przemierzać pieszo kilku kilometrów. Alex zadbał o wszystko. Czekało na nich kilkanaście wielkich samochodów.
Gdy wszyscy się zebrali wsiedli do aut i ruszyli w drogę. Nie jechali zbyt długo. Po dwudziestu minutach byli już na miejscu, czyli przed Główną Kwaterą Folgów. Tym razem bez żadnego ukrywania, bez żadnych sztuczek wszyscy mogli wejść do środka. Pierwszy oczywiście szedł przywódca obcych, a tuż za nim Eliza wraz z Joshem. Weszli oni do pomieszczenia, w którym znajdowała się maszyna.
- Okej. No to teraz już wszyscy będą wolni - powiedział Alex wciskając kilka guzików. - Teraz już możecie to rozwalić, nie będzie to już nam potrzebne.
Przyjaciele od razu zaczęli uderzać w urządzenie jednocześnie je niszcząc. W końcu została z niego zupełna miazga.
Wszyscy wyszli na zewnątrz, aby sprawdzić, czy wszystko poszło zgodnie z planem. Udało się. Ludzie zaczęli być z powrotem ludźmi. Wszystko wracało do normy. Słychać było śmiechy, rozmowy. Zupełnie jak dawniej. Brakowało tylko balonów zlatujących z dachu największego budynku.
- Jest wspaniale - powiedziała Eliza rozglądając się dookoła.

No to przedostatni post właśnie został dodany. Jak wam się podoba? Chętnie poczytałabym opinie na temat wszystkich rozdziałów, dlatego komentujcie. Przyjmę każdą ocenę, nawet tą złą.  :)

sobota, 9 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 11

Nadszedł kolejny ranek, a w związku z tym zmiana osób zajmujących wartę. Dzięki temu Eliza, Klara, Josh i Swen mogli sobie odpocząć. Eliza jednak wcale nie miała ochoty tego robić, a tym bardziej spać. Gdy w końcu na jej miejsce przyszła Helen spokojnie mogła pójść na grób Zacka. Lubiła tam przebywać i po prostu myśleć. Właściwie to tylko tam mogła być sama ze sobą w ciszy. Usiadła więc na trawie starając się zapomnieć o tym co zdarzyło się w nocy zajmując myśli pierwszymi lepszymi sprawami. Nie chciała się w to zagłębiać.
- Hej - powiedział Josh podchodząc do niej około południa. - Szukałem cię.
Chłopak usiadł obok niej.
- Jakoś tak nie czuję uciekającego czasu - odpowiedziała odchylając głowę do tyłu, aby poczuć wiatr we włosach.
- Nie dziwię ci się. Pogoda jest cudowna.
Oboje siedzieli podziwiając piękno natury. Mimo tego, że byli razem ich stosunki wcale się nie zmieniły. No może okazywali sobie trochę więcej czułości, ale dalej rozmawiało im się dobrze. Dalej byli przyjaciółmi, a to chyba w związku jest bardzo ważne.
- Chyba nigdy nie pokonamy Folgów - powiedziała w końu Eliza.
- Ej! - chłopak przytulił ją. - Patrz, jak dużo do tej pory zdziałaliśmy. A to wszystko dzięki tobie.
- Dzięki - odpowiedziała wtulając się w ramiona Josha.
- Sama widzisz, że Folgowie w sumie nie są tak idealni, jak myśleliśmy. Zaczynają się buntować. Właśnie jak ten, który pomógł ci uciec. Co się w ogóle z nim stał? - zapytał.
- Rozeszliśmy się. Wrócił do swoich.
- Jak to?
- Nie martw się. Obiecał, że nic o nas nie powie. A ja mu wierzę.
Eliza nie chciała mówić mu o tym, że chłopak się tu pojawił i zaczął ją ostrzegać. Ufała mu, ale atak obcych w tym momencie wydawał się jej taki nierealny. W końcu skąd mogli wiedzieć, gdzie się ukrywają. W sumie to nigdzie nie byli bezpieczni. Wszędzie były równe szanse na przetrwanie.
Mijały kolejne dni. Josh zajmował się planem unicestwienia obcych i uratowania świata. Właściwie szło mu nieźle. Miał nawet rozrysowaną mapkę miasta i zaznaczone na niej kilka kolorowych punktów. Na prawdę wierzył w to, że może się udać. Liczył na to, że sam się do tego przyczyni. W międzyczasie wszyscy trenowali oraz starali się spędzać miło czas.
Klara weszła do pokoju Elizy. Przyjaciółka siedziała na łóżku czytając jakąś starą gazetę sprzed dwudziestu lat.
- Ej! Rusz tyłek - krzyknęła Klara uśmiechając się przy tym.
- Co znowu ? - zapytała zdezorientowana.
- Wszyscy są na zewnątrz. Dołącz do nas. Swen znowu zaczyna opowiadać jakieś dziwne historie z życia wzięte. 
Eliza wstała z łóżka i podążyła za przyjaciółką. Swoje kroki skierowały ku drzwiom prowadzącym na zewnątrz.
Tak jak Klara wspomniała wszyscy już siedzieli przed budynkiem. Eliza usiadła obok Josha całując go na powitanie. Jak zwykle główną atrakcją towarzystwa był Swen, który sprawiał, ze na twarzy każdego pojawiał się uśmiech. Chłopak zdecydowanie nadawał się do kabaretu.
- Brać ich! Brać ich! - krzyczał udając głos i koślawy chód Marshalla.
Prezentował się idealnie, przy okazji rozbawiając wszystkich. Mimo, że zbliżała się noc nikt nie czuł zmęczenia. Oczywiście nastąpiła zmiana warty. Josh postanowił, ze jeszcze w tym tygodniu dokończy swój plan i w końcu zwyciężą, będą wolni.
Śmiechy i zabawy przerwał strzał. Wszyscy od razu podnieśli się z ziemi. Na pewno dochodził on z niedaleka. Nie musieli długo się zastanawiać, ponieważ zza drzew zaczęli wychodzić Folgowie otaczając ich. Każdy z obcych był odpowiednio uzbrojony.
- No to koniec - powiedziała Eliza.
Posiadali oni bowiem tylko jedną broń. Mimo, że cały czas mieli wartę nie spodziewali się tego, że obcy kiedykolwiek ich zaatakują. Skąd w ogóle wiedzieli, gdzie są? Elizie na myśl wpadła tylko jedna osoba.
- Alex - powiedziała sama do siebie próbując znaleźć chłopaka wśród grupy wrogów. Jednak było strasznie ciemno, a to utrudniało zidentyfikowanie twarzy.
Przyjaciele zbliżyli się do siebie przestraszeni. Nagle spostrzegli, że ktoś się do nich zbliża. Tak jak się spodziewali był to Marshall.
- Masz niezły talent chłopcze - powiedział do Swena jednocześnie poklepując go po ramieniu. - Sam siebie lepiej bym nie pokazał.
Chłopak nic nie odpowiedział. Spojrzał tylko znacząco na Josha czekając na jego reakcję. Ten jednak nie zwracał na niego uwagi. Wolał czekać na kolejne słowa Marshalla.
- I nasza cudowna ratowniczka - po tych słowach mężczyzna podszedł do Elizy.
Chwycił dziewczynę za kosmyk włosów, jednak ta szybkim ruchem odtrąciła go.
- O. Jaka zadziorna. Nie martw się, nie będziesz już przydatna - uśmiechnął się. - Zakończmy to raz na zawsze. Tym razem nie dam wam już szansy przeżycia.
Po tych słowach odwrócił się do towarzyszy.
- Zabijcie ich - krzyknął i oddalił się.
Do dwudziestki przyjaciół od razu zaczęli przybliżać się Folgowie. Nie mogli dać się tak po prostu zabić. Musieli walczyć, aby ochronić swój gatunek. Ludzie musieli istnieć. Nie mieli żadnego wyjścia. Nawet ucieczka była niemożliwa.
Tak więc zaczęła się straszna walka. Obcy kontra ludzie. Każdy mógł przewidzieć wynik. Kilkadziesiąt obcych kontra dwudziestka ludzi. Folgowie zaczęli strzelać w ich kierunku. Przyjaciele zaczęli uciekać, unikać strzałów. Mimo to nie wszystkim udało się przeżyć. Śmierć dopadła Helenę i dwójkę starszych. Pozostali mimo, że poranieni i zakrwawieni próbowali walczyć o życie. Właściwie to nie była walka. To była zabawa w ganianego. Ucieczka ludzi przed śmiercią z rąk wroga. Każdy martwił się o siebie. Oczywiście sam Marshall nie brał udziału w tym całym wydarzeniu. Zdążył w samą porę usunąć się z pola bitwy.
Nagle wszyscy usłyszeli dźwięki kilkudziesięciu strzelb wystrzelonych w tym samym momencie i kierunku. Towarzyszył temu wielki krzyk.
- Staaaać!
Wszyscy od razu przerwali swoje "zajęcie" i spojrzeli w kierunku, z którego dochodziły te dźwięki. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Przed nimi stała duża grupa obcych, na której czele stał... Alex. Chłopak próbował wypatrzyć w tłumie Elizę. Dostrzegł ją w otoczeniu Folgów. Na szczęście była cała. Jednak z jej nogi toczyła się krew. Widocznie została zraniona podczas walki przez wroga.
- Nie dam się wykorzystywać - krzyknął Alex kontynuując. - Zabić Marshalla.
Za nim zaczęli krzyczeć pozostali z jego grupy. Po chwili zza drzew wyszło kolejnych czterech uzbrojonych obcych trzymających w uścisku Marshalla.  pewnością złapali go, gdy ten chciał powrócić do Kwatery, do miasteczka.
- Mamy waszego przywódcę. Tak więc musicie zdecydować, czy będziecie mu wierni, czy też przejdziecie na stronę wolności.
Kilku Folgów zaczęło strzelać w kierunku Alexa, jednocześnie starając się uciec. Niestety prędzej, czy później zostali zabici przez obcych stojących za chłopakiem.
- Zapłacisz mi za to! - zaczął wołać Marshall. - Twój ojciec na pewno nie byłby z ciebie teraz dumny.
- Nie wiesz co czułby mój ojciec. Wiem, że to ty go zabiłeś, po to aby panować nad Folgami.
- Przecież jestem twoją najbliższą rodziną. Jak mozesz mnie tak osądzać.
- Zamknijcie go w lochach - rozkazał Alex czwórce strzegącej mężczyzny.
Eliza kulejąc podeszła do chłopaka. Ten spojrzał na nią nic nie mówiąc.
- Czyli to juz koniec ? - zapytała w koncu dziewczyna.
- Mam taką nadzieję - odpowiedział. - Teraz chodź. Musimy cię opatrzyć.

Nie kochani, to jeszcze nie koniec. Przed nami jeszcze jeden rozdział i epilog. Tak jak wspomniałam jest to opowiadanie na rozgrzewkę. Już zapraszam was na blog, który stworzyłyśmy razem z Sectus Sempra oraz z Julss. KLIKAMY TUTAJ. No i zapraszam do komentowania.


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 10.

Josh spojrzał na Elizę. Nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszał. Przyjaciółka, w której kochał się od kilku lat, chce tworzyć z nim związek. Nie wiedział jednak, czy uczucie jej do niego jest prawdziwe. W końcu nigdy nie odwzajemniała jego uczuć. Fakt, wyznał jej dzisiaj rano miłość, ale ona nie powinna się dla niego poświęcać, aby był szczęśliwy.
- Nie musisz - odezwał się w końcu.
- Ale ja chcę. Chcę spróbować. Jak się nie uda, no to mówi się trudno. Będziemy wtedy mieli przynajmniej pewność. Warto zaryzykować.
Chłopak postanowił nie odpowiadać. Objął Elizę ramieniem przysuwając ją do siebie. Na końcu złożył na jej czole buziaka.
Minęło kilka dni. Wszystko zaczęło wracać do normy. Oczywiście jeżeli ukrywanie się przed Folgami wykonując codzienne czynności można nazwać normą. Eliza pogodziła się z tym, kim stał się jej ukochany brat oraz z tym, że nie żyje. Pozostali również zaczęli normalnie z nią rozmawiać, nie przejmując się tym, że przyjaciółkę może urazić jakieś nieprzemyślane zdanie. Nawet Swen powrócił do wstrętnych tekstów.
Eliza wraz z Joshem spotykali się już prawie tydzień. Ich związek układał się dobrze. Razem starali się dbać o pozostałych. Wszystkie swoje pomysły konsultowali ze sobą nawzajem próbując stworzyć coś, co w końcu pomoże im pokonać Folgów. W najbliższym czasie nie planowali jednak ataku na wrogów. Niektórzy wciąż nie byli w formie przez to, co przeżyli w zamknięciu mimo, że nie byli tak źle traktowani jak Josh.W końcu nie dostawali świeżego jedzenia. Smakowało to jak stare wymiociny. Do tego wszystkiego dochodził brak czystego powietrza oraz światła słonecznego, które przecież jest potrzebne człowiekowi. Tak więc wszyscy musieli zregenerować swoje siły i wyćwiczyć się do walki. Klara przygotowywała potrawy stworzone ze znalezionych w pobliżu roślin, owoców i upolowanych zwierząt. O dziwo mimo ataków Folgów i opanowania przez nich świata zwierzęta miały się świetnie, a ich ilość zamiast się zmniejszać, zwiększała się.
Dalej oczywiście działał system wart. Tym razem jednak, aby zapewnić większe bezpieczeństwo, pełniły ją nie dwie, a cztery osoby. Po jednym członku Stowarzyszenia na każdą stronę budynku. Josh jednak wolał określenie na każdą stronę świata. Według niego brzmiało to bardziej fachowo. Pozostali mieli z niego niezły ubaw.
Ciekawe było to, że mimo tego, co dzieje się ze światem, ci wszyscy ludzie potrafili tak się ze sobą zżyć. Nawet Eliza starała się być bardziej optymistycznie nastawiona, nie twierdziła bowiem, ze aż tak wszyscy staną się dla niej ważni oraz to, że tak są wspierają. Błędnie myślała uważając, że nikogo nie ma. Miała tych dwudziestu ludzi tutaj oraz piętnastkę pozostałą w bunkrach. Byli jedną wielką rodziną.
Eliza stała przy grobie brata, tak jak zwykle o tej porze. Postanowiła zapamiętać tylko te dobre chwile z nim związane. Gdy rozmyślała podeszła do niej Klara.
- Hej - zaczęła. - Twój kochaś każe nam za dwadzieścia minut stawić się na wartę.
- Okej. Za chwilę przyjdę - odpowiedziała przyjaciółce, a po chwili dodała. - Kto jeszcze jest z nami?
- W sumie to jesteś ty, ja, Josh i Swen. Dobra to ja już idę, a ty lepiej też się już zbieraj.
Po tych słowach Klara odeszła w kierunku domu. Eliza cieszyła się, że w końcu może strzec budynku. Nie chcieli jej przydzielić wcześniej do tego zadania tłumacząc się, że zbyt wiele dla nich zrobiła i teraz musi odpoczywać, a oni w międzyczasie będą się jej odwdzięczać. Dziewczyna wiedziała jednak, że chodziło im o tą sytuację z Zackiem i że pełnienie warty będzie dla niej za ciężkie, ale ona czuła się dobrze.  Denerwowało ją, że wszyscy chcieli ją wyręczać. Nie miała dziesięciu lat. Musiała nauczyć się sobie radzić nie ważne w jakiej sytuacji. Takie było życie. Dodatkowo podczas każdej warty nie było żadnych problemów, więc tym bardziej już prędzej dałaby sobie radę. Postanowiła nie myśleć o tym i udała się do Josha.
- No to jestem - powiedziała, gdy dotarła na miejsce.
- Okej - powiedział chłopak. - Skoro jesteśmy już wszyscy możemy zająć miejsce. Broń biorę ja i staję przed wejściem do budynku. Eliza bierze tyły. Klara zajmie wschodnią część, no a Swen zachodnią. Okej ?
Wszyscy potaknęli na znak zgody i zajęli swoje miejsca, tym samym ich poprzednicy po dwunastogodzinnej warcie udali się do domu. Jak zazwyczaj Eliza stróżowała w porze nocnej. Według niej był to lepszy czas do takiego zajęcia niż dzień, ponieważ nie doskwierało jej ciepło, anie nie raziło jej słońce.
W końcu niebo całkiem ściemniało, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Eliza stała na swoim miejscy, co jakiś czas rozglądała się. Gdy tak strzegła warty usłyszała nagle, jak ktoś ją woła. Na początku myślała, ze po prostu to wiatr wydaje jakiejś dźwięki, które po prostu brzmią jak nawoływanie.
- Pst! Eliza! - usłyszała po raz kolejny.
Próbowała ustalić, z której strony dobiega ten głos. Gdy zaczęła się rozglądać spostrzegła Alexa, który znajdował się kilka metrów dalej. Dziewczyna przywołała go gestem ręki do siebie po tym, jak sprawdziła, czy nikt ze znajomych jej nie obserwował.Kiedy chłopak do niej podszedł od razu odezwała się szpetem.
- Co ty tu robisz? Chyba nie mieliśmy już więcej się spotkać.
- Okej - zaczął. - Nie zakłócałbym twojego świętego spokoju gdybym nie miał powodu.
- Skąd w ogóle wiedziałeś, że mam wartę? - zapytała dziewczyna ignorując jego wcześniejszą wypowiedź. - Tylko nie mów mi, że był to jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności.
-Od wczoraj siedzę w tych krzakach i czekam na okazję, aby z tobą porozmawiać. W dzień nie było okazji, bo co chwilę ktoś przy tobie jest.
- To czego chcesz ?
- Wróciłem do Folgów... - zaczął, ale Eliza mu przerwała.
- Jak to wróciłeś do Folgów?
- Nie ważne. Powiem ci o tym kiedy indziej, ale nie martw się nie wydam cie i twoich przyjaciół. Nie dowiedzą się Mamy mało czasu. Obcy planują atak na ostatnich żyjących ludzi. Na pewno wkrótce was znajdą. A wtedy to będzie już koniec.
- Mam ci uwierzyć? Przecież dołączyłeś do moich wrogów. Może jeszcze pokażesz mi miejsce, gdzie mamy się ukryć, a tak już czekać będą na nas obcy - powiedziała dziewczyna z ironią w głosie.
- Uwierz mi. Jestem po waszej stronie.. - Alex nie mógł dokończyć, ponieważ zaczął się do nich ktoś zbliżać.
Alex w ostatniej chwili zdążył się ukryć. O mały włos, a dziewczyna by go dostrzegła. Eliza spojrzała jeszcze na miejsce, w którym zniknął.
- Co jest? Słyszałam, jak coś mówiłaś - powiedziała Klara.
- Oh. To nic ważnego.

Kolejny rozdział za mną. Trochę krótszy od poprzednich. Jak się podoba ? Liczę na szczere komentarze. To po prostu motywuje. Zachęcam również do zajrzenia do informacji po prawej stronie :)

piątek, 25 lipca 2014

ROZDZIAŁ 9.

- Nie musisz nic odpowiadać - powiedział Josh widząc zakłopotanie na twarzy Elizy. - Chciałem tylko żebyś wiedziała.
- Przepraszam cię - odpowiedziała. - Nie wiem po prostu co powiedzieć. Jestem zaskoczona.
- Aż tak cię to zdziwiło? - zaśmiał się. - Myślałem, że to oczywiste.
Eliza uśmiechnęła się tylko. Fakt, wiedziała o tym, a Klara równie często jej o tym przypominała. Nie skupiała się jednak nad tym, ponieważ nie wiedziała, że zajdzie to aż tak daleko. Cieszyła się jednak, że ta rozmowa zeszła na taki tor. Nie musiała mu odpowiadać. Wiedziała, że mimo wszystko jest to nieuniknione. Ich rozmowę przerwała Klara, która przyszła sprawdzić, czy jej ziółka zadziałały.
- No cześć - powiedziała uśmiechając się promiennie. - Widzę, ze gorączka całkowicie zeszła. Pewnie jesteś głodny. Ty Elizo z resztą też. Chodźcie zrobiłam nam śniadanko, z tego co tutaj znalazłam. Właściwie jest to nawet jadalne.
Eliza wraz z Joshem podnieśli się z ziemi i skierowali swoje kroki na zewnątrz, gdzie znajdowali się pozostali. 
- O! - krzyknął Swen. - Jest i nasza wybawczyni.
Eliza uśmiechnęła się i usiadła na trawie przed jaskinią. Obok niej usadowił się Josh. Wszyscy byli tak głodni, że od razu zabrali się do jedzenia. Danie przygotowane przez Klarę, tak jak sama wspomniała, nie było takie złe. Na pewno smakowało o wiele lepiej od jabłek, którymi Eliza żywiła się przez ostatnie kilka dni. Kiedy w końcu wszyscy byli syci nadszedł czas na to, aby porozmawiać o tym, co dalej. Nie mogli w końcu tu zostać. Nie mogli też uciekać przed Folgami w nieskończoność. Chcieli w końcu żyć normalnie.
- To co robimy? - zapytała Klara spoglądając na Josha. 
Pozostali zrobili to samo. Chłopak zerknął na nich zaskoczony. Po chwili jednak się odezwał.
- Nie pytajcie się mnie - powiedział, co zdziwiło wszystkich zgromadzonych. - To, że żyjemy zawdzięczamy Elizie. Teraz niech ona nas prowadzi - w tym momencie uśmiechnął się do dziewczyny. 
Eliza nie chciała się z nimi sprzeczać, więc postanowiła to przemilczeć. Pozostali jednak cały czas patrzeli na nią oczekując jakiegokolwiek rozkazu, czy nakazu. W tym wypadku musiała się odezwać, ponieważ inaczej zabiliby ją wzorkiem. 
- Okej - powiedziała w końcu. - Musimy znaleźć jakieś nowe miejsce, w którym moglibyśmy tymczasowo zamieszkać.
- Tylko gdzie? - zapytał Jonatan. - Nie możemy wrócić do starego domu, ponieważ Albert wie gdzie on się znajduję i z pewnością by nas tam szukali.
Racja - dodała Helena. - Jak on w ogóle mógł nam to zrobić? Mieliśmy być razem mimo wszystko, jak rodzina.
- Jak rodzina - pomyślała Eliza przywołując obraz Zacka. 
Byli rodzeństwem, ale mimo to on ją zdradził. Wybrał stronę obcych. Zwątpił. W tym momencie dziewczyna przypomniała sobie śmierć brata i budynek, w którym do tego doszło. Domek. Tam mogli zamieszkać przez jakis czas. 
- Słuchajcie! - krzyknęła, po to aby uciszyć przyjaciół, którzy zawzięcie dyskutowali na temat Alberta i tego, jak to strasznie postąpił. - Wiem, gdzie się zatrzymamy. To taki dom niedaleko. Znalazłam go, gdy się uratowałam. 
Pozostali spojrzeli na nią z uśmiechem na ustach. 
- Znowu nas ratujesz - powiedział Swen szturchając ją w ramię. 
Eliza zignorowała go dalej mówiąc.
- Tylko jest jeden problem - zaczęła, a w jej oczach pojawiły się łzy, które obtarła szybkim ruchem ręki. - Jest tam ciało właściciela, które z pewnością zaczęło się rozkładać. 
- Zabiłaś jakiegoś gościa żeby tam zamieszkać ? - wybuchnął Swen. - Coraz bardziej mnie zaskakujesz. 
- Zamknij się w końcu - wykrzyknęła dziewczyna, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy. - To był mój brat.
W tym momencie zaskoczyła wszystkich. Nie lubiła pokazywać emocji, dlatego po tych słowach wbiegła do jaskini. Klara podążyła zaraz za nią.
- Przepraszam - krzyknął Swen w jej kierunku. 
Był na siebie zły za te słowa. Chciał być po prostu zabawny, skąd miał wiedzieć, że to jej brat. Nie był w końcu żadnym jasnowidzem.
- Hej kochanie - powiedziała Klara siadając obok przyjaciółki.
Dziewczyna nie chciała jej o nic pytać. Wiedziała, że wystarczy Elizie wystarczy tylko jej obecność.
- Zack przeszedł na stronę Folgów - zaczęła w końcu po kilkuminutowej ciszy.
- Nie musisz... - powiedziała jej przyjaciółka.
- Ale chcę - przerwała jej Eliza. - Chciał mnie zabić. Alex, ten Folg, który uciekł ze mną, odebrał mu broń i strzeli bez zastanowienia. Teraz ciało Zacka leży w tym domu i gnije, a ja nie mogłam nawet go godnie pochować. 
Klara przytuliła przyjaciółkę. 
- Jak tam dotrzemy pochowamy go, tak jak zasłużył. 
- Dziękuję - powiedziała obcierając twarz. - No to w drogę.
Dziewczyny wyszły na zewnątrz. Wszyscy od razu spojrzeli na nie. Nie chcieli jednak nic mówić, ponieważ bali się, że to może urazić przyjaciółkę. Klara odezwała się w końcu, po to, aby przerwać niezręczną ciszę. 
- Zbierajcie się, idziemy - po chwili jednak podeszła do Josha. - Dasz radę? Dobrze się już czujesz? 
- Jasne - odpowiedział chłopak. - W porządku. 
- Wszyscy gotowi? 
Grupka pokiwała głowami potwierdzająco. Każdy wziął jeszcze po kilka jabłek do kieszeni w razie głodu i ruszyli w drogę. Wszyscy szli w ciszy. Co jakiś czas było tylko słychać pojedyncze szepty. Na przodzie  grupy znajdowała się Eliza, a przy niej Klara wraz z Joshem. Podczas drogi nie było żadnych zbędnych problemów. Gdy zaczęło się ściemniać dotarli na miejsce. Wszyscy spojrzeli po sobie starając się nie spoglądać na Elizę. Nie wiedzieli oni bowiem, czy mają wejść do budynku razem z dziewczyną, czy chwilę poczekać. Ich zmartwienia rozwiała sama dziewczyna, która powiedziała:
- Chodźcie.
Tak więc wszyscy podążyli za nią. Przywódczynie nie spoglądając na resztę pobiegła do pokoju, w którym znajdowało się ciało jej brata, a właściwie powinno się znajdować. Ku jej zaskoczeniu, po chłopaku została tylko wielka plama na podłodze. Nigdzie nie było widać trupa. Do pomieszczenia wbiegła Klara wraz z Joshem. Od razu przystanęli obok przyjaciółki podążając za jej wzrokiem.
- Nie ma go - powiedziała po dłuższej chwili Eliza. 
- Podejdźcie tu - powiedziała Klara, która postanowiła usiąść na łóżku. 
W ręku trzymała jakąś kartkę. 
- Patrzcie co tu leżało. To chyba do ciebie.
Dziewczyna wręczyła Elizie kartkę papieru, na której zanotowane było jej imię. Dziewczyna od razu otworzyła ją. W środku znajdował się list, skierowany do niej. Nie zwracając uwagi na pozostałą dwójkę zaczęła czytać jego treść.

"Droga Elizo.
Wiem, że cierpisz z powodu straty brata i tego, że to właśnie ja go zabiłem. Postanowiłem wrócić i pochować go tak, jak na to zasłużył. Skoro to czytasz, ty również tutaj wróciłaś. Pewnie zastanawiasz się, gdzie znajduje się jego grób. Znajdziesz go za budynkiem.
PS. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Twój Alex"

W tym momencie dziewczyna zmięła kartkę i schowała ją do kieszeni. Wiedziała, że przyjaciele czekają na jakąś wiadomość z jej strony na temat tego, co znajdowało się w liście. Ona jednak chciała zachować jego dokładną treść tylko dla siebie, dlatego też powiedziała wymijająco.
- Wiem gdzie on jest.
Po tych słowach Eliza wyszła na zewnątrz. Klara z Joshem podążyli tuż za nią, bojąc się, że dziewczyna może popełnić jakieś głupstwo. Pozostali starali się nie zwracać na nich uwagi, mimo że strasznie ciekawiło ich, to co robią. 
Eliza skierowała swoje kroki na tyły budynku. Pod dwoma świerkami znajdowała się niewielka drewniana tablica, na której napisane było: "Cudowny brat, syn i przyjaciel - Zack". Przed nią usypana była górka piasku, pod którą z pewnością znajdowało się ciało. Na niej położone były białe stokrotki. Dziewczyna już dawno nie widziała tych kwiatów. Jej mama uwielbiała sadzić je w ogródku. Ogólnie mówiąc Alex postarał się. Całość prezentowała się cudownie. 
Klara z Joshem spoglądali na przyjaciółkę oddaleni o kilka metrów. Nie chcieli jej przeszkadzać. Wiedzieli, że przez chwilę na pewno chciałaby pobyć sama. 
Eliza uklękła u zaczęła się modlić, mimo że już dawno straciła wiarę w Boga. Miała po prostu nadzieję, że to pomoże jej bratu i że dzięki temu sama zapomni o jego złych wyczynach.  
Klara postanowiła wrócić do domku, aby porozmawiać z pozostałymi i wytłumaczyć im sytuację. Josh natomiast podszedł do przyjaciółki, stwierdził bowiem, że ta chwila w samotności zupełnie jej wystarczyła. Chciał ją wspierać, po prostu przy niej być, a do tego słowa nie były potrzebne, dlatego też stali obok siebie spoglądając na usypany przed nimi grób niv nie mówiąc. Po dłuższym czasie Eliza spojrzała na przyjaciela. 
- Chcę spróbować - powiedziała.
- Co? - chłopak spojrzał na nią zdezorientowany, nie wiedział w końcu o czym jest mowa. 
- Chcę spróbować.. - zaczęła dziewczyna, a po chwili dodała. - być z tobą. 

Kolejny rozdział. Według mnie jeden z lepszych. Dużo dialogów, więc czyta się szybko. No i mamy Jolizę (Josh+Eliza). Jak wam się podoba takie połączenie ? Zapraszam do komentowania oraz do przeczytania ogłoszenia znajdującego się po lewej stronie :P

poniedziałek, 21 lipca 2014

ROZDZIAŁ 8.

Eliza wraz z przyjaciółmi nadal znajdowała się w Kwaterze Folgów. Poszukiwali oni odpowiedniego sposobu na wyjście niezauważonymi z budynku. Musieli się śpieszyć, ponieważ lada chwila mógł się pojawić jeden z obcych, a wtedy nie mieliby już szansy na wydostanie się i uratowanie ludzkości.
- Pamiętacie jak się tu dostaliśmy ? - zapytała Klara uśmiechając się.
- A no ta - odpowiedział Manuel.
- Weszliśmy jakimś tajnym przejściem, czy czymś w tym rodzaju - wtrąciła Katrina.
- Czyli istnieje inne wyjście, niż główne drzwi ? - zapytała Eliza.
- No właśnie - Klara pokazała kierunek, w który powinni się udać, aby wydostać się z budynku.
Wszyscy podążyli za nią. Josh był jednak zbyt osłabiony, aby poruszać się samemu, dlatego też pomogli mu w tym Swen i Jonatan. Dotarli do schodów prowadzących na zewnątrz budynku. Pierwsza szła Eliza wraz z Klarą. Obie szły wolno, aby w razie ataku Folga w miarę szybko mogły zareagować. Kiedy stanęły na ostatniej schodzie Klara lekko wyjrzała na zewnątrz. Tak jak się spodziewali przed wejściem stał jeden z obcych bronią w ręku. Na ich szczęście na razie nie wyczuł ich obecności. Klara spojrzała na przyjaciółkę, a następnie skierowała swój wzrok w kierunku otworu w ścianie. Dała tym samym jej do zrozumienia, że ma zaatakować obcego. Eliza podniosła kamień znajdujący się na ziemi. Była to jedyna bron jaką posiadała, bynajmniej tak myślałam. Wszystko zabrali im Folgowie, gdy ich złapali. Dziewczyna starała się dobrze wycelować w obcego, ponieważ była to jedyna szansa na atak. Wzięła mocny zamach i rzuciła kamieniem we wroga. Trafiła bezbłędnie - w sam środek głowy. Uderzenie miało taką siłę, że strażnik od razu upadł na ziemię. Przyjaciele wzięli nogi za pas. Kierowali się w stronę lasu, tego samego, do którego uciekła Eliza wraz z Alexem. Gdy już wydostali się z terenu Kwatery mogli odetchnąć z ulgą, ponieważ najgorsze mieli za sobą. Nie mogli jednak zwalniać tempa, ponieważ Folgowie mogli zauważyć ich ucieczkę, a tym samym mieliby szansę ich dogonić. Przyjaciele zaczęli zagłębiać się coraz bardziej w las. Widać było, że coraz ciężej było poruszać się chłopakom, który targali z sobą Josha. Eliza postanowiła, że tak, jak z Alexem przenocują w jaskini znajdującej się za lasem.
- Jeszcze kawałek. Znam dobre miejsce na odpoczynek - powiedziała cicho spoglądając na Josha.
Wszyscy potaknęli na znak zgody. Eliza była zdumiona, że nadal tworzą tak dużą grupę. W końcu wyjechało ich dwudziestu trzech, z czego trzech zginęło w pierwszym starciu z obcymi, później dołączył do nich Albert, ale on niestety przeszedł na stronę wroga. Pozostali byli cali i gotowi do dalszej walki. Po dzisiejszej ucieczce dziewczyna w końcu tak na prawdę odzyskała nadzieję. Wiedziała, że Folgowie są podobni do ludzi - nie są maszynami do zabijania. Mogą się buntować, tak jak Alex, czy po prostu olewać wszystko, jak strażnik, który zasnął. Mogą też był łatwowierni, jak strażnik, który przekazał jak klucze i broń. Broń. Miała przy sobie broń, a zupełnie o tym zapomniała.
Klara, Eliza i pozostali opuścili już las. Teraz kierowali się do jaskini, która znajdowała się na skarpie. W końcu dotarli na miejsce. Pierwsza zatrzymała się Eliza.
- To tutaj - zaczęła. - Jesteśmy na miejscu - powiedziała wskazując miejsce.
Wszyscy weszli do środka Jaskini. Na końcu oczywiście pojawili się Swen i Jonatan z Joshem. Eliza od razu nakazała położyć go na kocu pozostawionym na środku przez nią i Alexa. Josh był cały rozpalony. Widać było, że Folgowie strasznie go traktowali. Z pewnością chcieli aby umarł w cierpieniu.
- Pójdę nazbierać ziół - zaoferowała się Klara. - Pamiętam niektóre przepisy mamy.
Mama Klary była zielarką. Zajmowała się leczeniem ludzi należących do Stowarzyszenia. Dzięki niej wielu z nich przeżyło nawet najgroźniejsze choroby.
- Okej - powiedziała Eliza siadając obok przyjaciela. - Poszukajcie może jakiejś rzeczki, czy jeziora. Jak znajdziecie, to przynieście trochę wody - nakazała Helenie i Katrinie.
Dziewczyny wzięły po garnuszku i posłusznie wyszły na zewnątrz. Josh zaczynał tracić przytomność. Był odwodniony, miał drgawki. Eliza owinęła go bokami koca, na którym leżał.
- Wyjdziesz z tego - powiedziała chwytając go za rękę. - Już my tego dopilnujemy.
W tym samym momencie weszła Klara trzymając w ręku jakieś rośliny.
- Coś znalazłam - powiedziała. - Może uda się wykombinować z tego coś, co pomoże chłopakowi.
Po tych słowach wzięła się do pracy. Podniosła rondelek, po czym wlała do niego wodę, przyniesioną przez dziewczyny i zaczęła dodawać po kolei znalezione zioła w odpowiednich dawkach i proporcjach. Na końcu zajęła się dokładnym wymieszaniem wszystkiego. Wszystkie te czynności zajęły jej około pół godziny. Przygotowaną paciaję zaczęła nakładać na czoło Josha. Wyglądało to trochę, jak nakładani maseczki na twarz. Gdy skończyła postawiła rondelek na ziemi.
- Będziemy mu to zmieniać dopóki nie wydobrzej. To nasze jedyne lekarstwo - powiedziała spoglądając na Elizę.
Dziewczyna znacząco kiwnęła głową. Josh musiał wyzdrowieć. Tyle w końcu dla niej zrobił. Zależało jej na nim. Czuła, jak jej brzuch zaczyna domagać się jedzenia. Nie jadła dzisiaj nic oprócz kilku jabłek. Zajrzała do kieszeni zostało jej już tylko jedno. Inni z pewnością też byli głodni. Musiała zejść do jabłoni znajdującej się niedaleko i nazbierać owoców dla wszystkich. Mimo to nie chciała zostawić Josha samego. W każdej chwili mógł się obudzić. Kiedy tak myślała, czytający w jej myślach chłopcy weszli do jaskini z koszulą uformowaną na kształt koszyka pełną jabłek. Eliza uśmiechnęła się do nich, a Swen w tym samym momencie rzucił jedno jabłko w jej kierunku. Dziewczyna, tak jak pozostali, od razu wzięła się do jedzenia. Pochłonięciu obydwu jabłek zajęło jej na prawdę mało czasu. W końcu jednak nadeszła pora zmiany okładu. Mimo braku zegarka dziewczyna potrafiła bardzo dobrze p[powiedzieć, która jest godzina. Nauczyła się tego przez te kilka lat mieszkania w sektorze. Postanowiła, ze sama zmieni okład Joshowi. Nie chciała wołać Klary, skoro potrafiła sama sobie z tym zadaniem poradzić. Zdjęła z czoła chłopaka stary okład i zaczęła nakładać nowy. W rondelku znajdowało się tyle paciaji z ziół, że spokojnie wystarczyłoby jej na kilkanaście okładów.
Nadchodziła noc. Zaczęło się ściemniać, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Większość zdążyła już położyć się na ziemię i zasnąć. Lucas i Manuel stali przed jaskinią, z pewnością ustalili, ze będą sprawowali dzisiaj wartę, po to aby obronić przyjaciół w razie ataku Folgów.
Eliza zmieniała kolejne okłady Joshowi, mimo że była strasznie zmęczona. Podała również chłopakowi wody do picia, gdy się przebudził. Widać było, ze coraz z nim lepiej. Nie miał już drgawek, gorączka spadała, oddech stał się spokojniejszy. Wszystko szło ku lepszemu.
Nadszedł kolejny ranek, mimo to wszyscy oprócz chłopaków sprawujących wartę, pogrążeni byli we śnie. Nawet Eliza zasnęła kładąc swoją głowę na klatkę piersiową Josha. Z pewnością zasnęła przez przypadek zmęczona wrażeniami ostatnich kilku dni. Gdy się przebudziła zauważyła, że Josh ma otwarte oczy i przygląda się jej z uśmiechem na ustach. Dziewczyna speszona od razu podniosła głowę i ułożyła ją na ziemi.
- Widzę, ze masz się lepiej - powiedziała do chłopaka, który nie odrywał do niej wzroku.
- O wiele - odpowiedział. - Tym bardziej, że byłem pod tak świetną opieką.
- To zasługa Klary.
- Jak na razie widzę, że to ty całą noc przy mnie siedziałaś, znaczy leżałaś na mnie - zaśmiał się chwytając dziewczynę za rękę.
- Sory - powiedziała nie odsuwając ręki. - Mogłeś mnie obudzić.
- Nie mogłem. Tak słodko wyglądałaś - drugą ręką chłopak ujął jej twarz.
Eliza nic nie odpowiedziała. Spoglądała tylko w jego zielone oczy. Josh natomiast spontanicznie złożył pocałunek na jej ustach. Dziewczyna automatycznie się odsunęła. Była zaskoczona. Czekała aż chłopak coś powie. Oboje nie zwracali uwagi na pozostałych, który zaczęli się budzić i zajmować codziennymi sprawami.
- Kocham cię - wypalił w końcu Josh, a na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec. - Kocham cię Elizo - powtórzył ponownie trochę głośniej oczekując reakcji dziewczyny.
Eliza nie wiedziała co powiedzieć. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Nie kochała Josha, a on dobrze o tym wiedział. Jedyną osobą, o której myślała w ten sposób był Alex. Alex. Ciekawe, gdzie teraz był. Dlaczego myślała o niem, kiedy Josh wyznawał jej miłość ? Musiała coś powiedzieć, tylko co ? Nie chciała przecież go zranić, ale nie chciała też go oszukiwać. Dziwne, że gdy na świecie dzieją się tak straszne rzeczy ludzie mają czas na zakochiwanie się.
- Ja... - zaczęła w końcu Eliza próbując ułożyć w głowie odpowiednią wypowiedź.

Mamy kolejny rozdział. Jak się podoba ? Wiem, ze akcja jest trochę za szybka, ale pisałam to opowiadanie w sumie na rozgrzewkę, aby powrócić do pisania. Mam nadzieję, ze jednak nie jest aż takie straszne. Zapraszam do komentowania :D

sobota, 12 lipca 2014

ROZDZIAŁ 7.

Zack stał z telefonem w ręku. Wybierał numer do Marshalla. Na przeciw niego stał Alex wraz z Elizą. Oboje spoglądali raz na siebie raz na chłopca, który właśnie przystawiał sobie sprzęt do ucha. Dziewczyna nie mogła stać bezczynnie. Musiała coś zrobić. To nie mógł być koniec. Po chwili rzuciła się na Zacka wyrywając mu telefon z ręki. Sprzęt od razu spadł na ziemię rozwalając się na kilka kawałków. Alex był zdumiony jej zachowaniem. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To on powinien ich uratować. Widocznie jednak, to dziewczyna była o wiele sprytniejsza. Że też sam nie wpasł na zwykłe wyrwanie urządzenia z ręki przeciwnika.
- Coś ty zrobiła ?! - wykrzyknął Zack. 
Od razu odepchnął dziewczynę, aby spojrzeć na zniszczony sprzęt. Miał nadzieję, że da się go jeszcze uratować. 
- Skoro ty działasz przeciwko mnie, to ja nie mogę ? - powiedziała stanowczo nie pokazując żadnych emocji. 
- Okej. Tak chcesz sobie pogrywać ? - zapytał Zack podnosząc broń w kierunku głowy dziewczyny. - No to możemy zacząć zabawę. Zgadnij kto wygra.
Eliza odsunęła się. Stanęła obok Alexa nie odrywając odrywając wzroku od brata. Chwyciła przyjaciela za rękę. Jeżeli miała zginąć, to chciała, żeby nie była w tej chwili sama. Bała się. 
- I co ? Strach cię obleciał ? - powiedział Zack uśmiechając się upiornie. - I kto jest teraz zwycięzcą ?
Dziewczyna milczała. Alex spojrzał na nią, potem na jej brata. Musiał coś zrobić. Ich los leżał w jego rękach. Zack coraz bardziej się do nich przybliżał trzymając broń skierowaną na dziewczynę. Wcale nie zwracał uwagi na jej towarzysza. Zupełnie tak, jakby go nie było. Ten więc postanowił wykorzystać okazję stosując taktykę przyjaciółki. Gdy Zack był już wystarczająco blisko, Alex złapał za broń i wyrwał ją zaskoczonemu chłopakowi z ręki. Wszyscy usłyszeli strzał. Eliza z wrażenia zakryła usta. Miała nadzieję, że nikt nie ucierpiał. Po chwili Folg poczuł straszny ból w przedramieniu. Gdy na nie spojrzał zobaczył wielką plamę krwi. Mimo, że Folgowie mieli gęstszą krew od ludzi chłopak poczuł, że słabnie. Musiał wytrzymać. Nie chciał poddawać się w takim momencie. Mocno trzymał w ręku wcześniej wyrwaną broń. Skierował ją ku Zackowi. Nie zastanawiając się nad tym co robi strzelił. Po prostu strzelił. Zack chwycił się za klatkę piersiową i opadł na ziemię. Dziewczyna od razu rzuciła się na brata. Po chwili jednak spojrzała na Alexa ze łzami w oczach.
- Dlaczego to zrobiłeś ?! - wykrzyknęła. - Przecież on mógł być zahipnotyzowany.
Alex patrzał raz na nią raz na poszkodowanego. Nie zwracał już uwagi na upływającą z niego krew i zmęczenie. W końcu się odezwał.
- Nie.
- Co nie ? - powiedziała zapłakana dziewczyna jednocześnie podtrzymując głowę brata.
- Nie był zahipnotyzowany. Wszystko co robił, robił świadomie i z własnej woli - odpowiedział nie patrząc dziewczynie w oczy. 
Eliza zignorowała jego słowa. Całą swoją uwagę skupiła na bracie. Kula trafiła go w płuco. Z jego ust zaczęła wylewać się krew. Jeszcze żył, ale jego czas na ziemi był już policzony. Kaszlał. Zaczynał się dusić. 
- Przepraszam - powiedział resztkami sił.
Dziewczyna patrzyła na niego. Z jej oczu wypływały strumienie łez. Nie miała ochoty krzyczeć. Wiedziała, że to i tak nie przywróci jej Zacka. Poczuła jak ciało jej brata ogarnia chłód. Umierał. Jej braciszek nie żyje. Jeszcze kilkadziesiąt minut temu cieszyła się, że go spotkała, a teraz płakała nad jego zimnym ciałem. 
Nad nią stał Alex. Żałował tego co zrobił. W sumie to działał impulsywnie. Chciał ich uratować, a wyszło inaczej. Nie zwracał uwagi na swoją ranę. Nawet nie czuł już tego okropnego bólu. Teraz martwił się o Elizę i to jak poradził sobie z tym wydarzeniem. Miał nadzieję, że mu wybaczy. 
- Przepraszam - powiedział w końcu wskazując na ciało. - Ja... ja nie chciałem, żeby tak wyszło. 
Dziewczyna wstała. Spojrzała na niego swoimi smutnymi, zapłakanymi oczami. 
- Nie chciałeś, ale zrobiłeś to ! - wykrzyknęła. - Wszystko co zrobiłeś, zrobiłeś umyślnie - dokończyła używając jego własnych słów.
Chłopak milczał. Czekał, aż dziewczyna wyrzuci z siebie wszystkie żale.
- Nie dałeś mu nawet szansy. Widziałeś, że jest nieuzbrojony, że nie da rady się obronić.. - w tym momencie przerwała spoglądając na ranę na przedramieniu przyjaciela.
Chłopak podążył za jej wzrokiem.
- Musimy to opatrzyć - powiedziała.
Podeszła do jednej z szaf i otworzyła ją. Na szczęście znalazła tam to, czego potrzebowała. Wyciągnęła z niej chustę. Nakazała Alexowi usiąść, po to aby mogła zająć się założeniem mu opaski uciskowej. Ona natomiast przykucnęła obok niego. Po jakimś czasie chłopak odezwał się. 
- Działałem w obronie. Czułem, że słabnę. Chciałem ostatkiem sił nas uratować. Wiem, ze to nie jest żadne usprawiedliwienie dla ciebie. Ale zrozum, to był też mój przyjaciel. Też cierpię. Mam nadzieję, ze mi wybaczysz.
- Proszę cię, nie każ mi teraz o tym myśleć. Chcę zapomnieć, o tym wszystkim co tu się przed chwilą zdarzyło - odpowiedziała spoglądając Alexowi i oczy, po chwili przeniosła wzrok na opatrunek. 
Wstała.
- Mam do ciebie żal. Wiem, że chciałeś nas bronić. Rozumiem to. Jednak muszę to wszystko przemyśleć. Najlepiej będzie jeżeli opuścimy to miejsce... - przerwała. - Najlepiej jeżeli każdy pójdzie w swoją stronę.. sam. 
Spojrzeli sobie w oczy.
- Jeżeli tego chcesz - powiedział Alex. - Ale obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała.
- Obiecuję - odpowiedziała dziewczyna.
Podeszła do ciała brata. Uklęknęła przy nim i chwyciła za rękę.
- Żegnaj Zack.
Alex postanowił, że nie będzie jej przeszkadzał, więc wyszedł z domku. Zdecydował, że będzie się kierował na wschód. Nie wiedział dokąd trafi, ani co się z nim stanie. Miał tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś spotka Elizę - dziewczynę, w której się zakochał.
Eliza zdjęła koc z łóżka i położyła go na ciele brata. Tak bardzo za nim tęskniła przez te kilka lat. Jednak przez ten cały czas myślała, że nie żyje. Musiała się stąd wynieść. Nie mogła rozpamiętywać tego, co się tu przed chwilą stało. Musiała ratować przyjaciół. Wyszła więc z budynku kierując swe kroki ku miastu. Jeszcze dzisiaj chciała zobaczyć Klarę, Josha i pozostałych. Nie ważne, czy miałaby być z nimi zamknięta w lochach. Jej życie nie miało sensu w samotności. Nie wiedziała jak ma uratować przyjaciół, jednak musiała spróbować. Tylko myśl o zwycięstwie pozwoli jej zapomnieć o Alexie - chłopaku, w którym się zakochała.
Kierowała się wciąż na przód, a czuła się jakby stała w miejscu. Była strasznie zmęczona, przez poranne zdarzenie. Nie mogła jednak opaść z sił. Musiała być gotowa. Gotowa do walki z Folgami i ze sobą. Nie mogła się poddać. Mimo to doskwierał jej głów. Nie jadła nic od wczorajszego wieczoru.
- Przydałoby się znaleźć jakieś drzewo owocowe - powiedziała sama do siebie.
Po tych słowach jakby na zawołanie zauważyła oddaloną o pięćdziesiąt metrów jabłoń. Ucieszona od razu pobiegła do drzewa, aby zerwać z niego owoce i zaspokoić głód. Gdy już się posiliła schowała kilka owoców do kieszeni bluzy i udała się w dalszą drogę. Dochodził wieczór. Dziewczyna szła o wiele szybciej.  Już zaczynała mijać pierwsze budynki. Starała się być niezauważona. W końcu Folgowie na pewno na rozkaz Marshalla mieli zapamiętać jej twarz i w razie odnalezienia jej mieli ją zabić, czy zabrać do pozostałych. Eliza cały czas szła chowając się za domami. Widziała już dach Kwatery, a mimo to nie spotkała na swojej drodze żadnego obcego. Widocznie Marshall nie nakazał szczególnej ochrony w mieście. Po kilku minutowym marszu dziewczyna stała przed Główną Kwaterą Folgów. 
- Teraz albo nigdy - pomyślała kierując się ku bramie znajdującej się obok budynku. 
W dzień zawsze była otwarta. Na noc natomiast była zamykana i pilnowana przez strażnika. Straż najwidoczniej nie była za dobra, ponieważ Folg, który miał za zadanie pilnować bramy najnormalniej w świecie sobie spał. Eliza była zaskoczona tym widokiem, ponieważ myślała, że obcy bardzo dobrze wykonują polecenia Marshalla. Schyliła się do Folga i zdjęła bransoletę z jego nadgarstka. O dziwo, zeszła łatwo, a dziewczyna nie potrzebowała do tego żadnego fachowego sprzętu. Wiedziała, że bransoleta będzie jej potrzebna po to, aby odblokować drzwi do Kwatery. Oczywiście udało jej się wejść do budynku bez problemu. Sama była tym zaskoczona. Swoje kroki zaczęła kierować w stronę schodów prowadzących do piwnicy. Mimo, że była w budynku po raz pierwszy wiedziała, gdzie ma iść. Planowali z Alexem już uratowanie Josha i pozostałych. Chłopak przedstawił jej dokładny plan budynku opowiadając o najdrobniejszych szczegółach. Gdy zeszła na najniższe piętro zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu przyjaciół. Po prawej stronie zauważyła strażnika. Było za późno, żeby się odwrócić i odejść, ponieważ Folg ją zauważył. Postanowiła nie pokazywać żadnych zbędnych emocji, a mianowicie strachu, czy przerażenia, które w tym momencie czuła. Zaczęła iść z kierunku obcego z podniesioną głową.
- Mam cię zastąpić - powiedziała spoglądając w oczy mężczyzny. - To rozkaz Marshalla 0 dokończyła spontanicznie. 
Obcy spojrzał na jej rękę, na której widniała wcześniej skradziona bransoleta.
- Okej - odpowiedział powoli przekazując dziewczynie broń i klucze do celi.
Kiedy obcy odszedł dziewczyna przystąpiła do działania. Musiała być szybka i precyzyjna. W końcu za chwilę mógł się zjawić strażnik z Marshallem, a wtedy to już zupełnie nie mogłaby liczyć na zwycięstwo. Dlatego też zaczęła szukać przyjaciół. Pierwszą znalazła Klarę i Jonatana. Oboje ucieszyli się ze spotkania.
- Mówiłam, że wrócę - szepnęła do nich Eliza.
Po kolei znajdowali pozostałych przyjaciół. Wszyscy byli cali i całkiem w niezłym stanie jak na takie warunki. Nigdzie jednak nie było Josha. Nikt nie widział go od czasu zamknięcia, dlatego też po kolei musieli zaglądać do każdej celi, a było ich chyba z kilkadziesiąt. W końcu jeden z chłopaków znalazł miejsce jego przebywania. Był on w jednym z lochów znajdujących się na końcu korytarza, który prowadził do każdej celi. Eliza od razu go uwolniła. W odróżnieniu od pozostałych był w nie za dobrej formie. Był wyczerpany i głodny. Eliza wyjęła jabłko z kieszeni bluzy. Podała je chłopakowi. Josh od razu zaczął je z trudem konsumować. Widać było, że wszystko go bolało. Jednak starał się być silny. 
- Musimy się stąd szybko wynosić - powiedziała Eliza, kiedy usłyszała głosy.
Tylko nie było to takie łatwe. Musieli wydostać się z Kwatery niezauważeni. Ciężko jednak było nie zauważyć dwudziestu ludzi.