czwartek, 21 sierpnia 2014

EPILOG

maj 3028r.
"Drogi pamiętniku...
Po tych kilku latach w niewoli ciężko żyć tak po prostu normalnie. Minął miesiąc od kiedy staliśmy się wolni. Każdy powrócił do swojego rodzinnego domu. Wszystkie budynki oczywiście trzeba było ponaprawiać. Tęsknię za Stowarzyszeniem mimo, że spotykamy się czasem, aby porozmawiać. Tak właściwie okazało się, że wiele więcej ludzi przeżyło. Tak, więc ludzkość nie jest skazana na wyginięcie.
Trochę to dziwne, ale Klara zaczęła spotykać się ze Swenem. W sumie tworzą cudowną, ciekawą parę. 
A co ze mną? Pewnie jesteś ciekawy kogo wybrałam. Alexa. Mam nadzieję, że to dobry wybór. Josh ma się dobrze. Nie miał do nas żalu. Na pewno wkrótce znajdzie tą jedyną. Być może będzie to Sara, przyjaciółka Alexa. Spędzają ze sobą sporo czasu. Widać, że mają o czym rozmawiać. 
Jak na razie Alex wrócił do Folgowi, ale spotykamy się co jakiś czas. Sama nawet go odwiedziłam. Ich wymiar jest wspaniały. Szkoda, że Marshall go nie doceniał. 
A co do Marshalla to nie żyje. Powiesił się parę dni po naszym zwycięstwie. Smutne, ale widocznie w końcu dopadło go sumienie. 
Życie teraz jest cudowne. Ludzie są dla siebie mili i wzajemnie sobie pomagają, co przedtem było niemożliwe. Kwaterę planujemy zamienić na dom dla potrzebujących, czyli tych, którzy nie mają gdzie mieszkać, ponieważ przez obcych stracili swoje domy, czy mieszkania. 
Staramy się wszystko odbudować, aby w końcu żyć normalnie i zapomnieć o koszmarze minionych dni. 
Pozdrawiam, Eliza"

To już koniec. Dziękuję wszystkim, którzy mnie czytali i wspierali komentarzami. Skomentujcie jeszcze w tym poście moje ogólne poczynania. Chcę wiedzieć, czy warto pisać. No i zapraszam na mój nowy blog, na którym za chwilę pojawi się prolog. 
oraz blog o TVD

czwartek, 14 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 12

Wbrew pozorom rana Elizy nie była aż tak straszna, jak na początku się wydawało. W sumie krwawienie szybko udało się zatamować. Oczywiście głównym "ratownikiem" był Alex, który zajmował się dziewczyną najlepiej jak potrafił.
W końcu wszyscy mogli odetchnąć z ulgą. Marshall został zamknięty, a Folgowie bez niego stali się słabi, bezbronni. Nie wiedzieli co z sobą zrobić. Nie mieli przywódcy, więc nie mieli dla kogo służyć i się poświęcać. Nikt nie wydawał im rozkazów.
- Dziękuję - powiedziała Eliza do Alexa.
Właściwie wyglądało to trochę zabawnie, ponieważ dziewczyna nie miała na sobie spodni, dlatego, że utrudniałoby to dobre opatrzenie rany. Niektórzy mogliby pomyśleć, że jest to jakiś tani podryw. Jednak żadne z tej dwójki nie miało nic podobnego na myśli.
Chłopak spojrzał w jej oczy, dalej jednak opatrywał jej ranę.
- W porządku - odpowiedział.
W tym samym momencie podbiegł do nich Josh. Spiorunował wzrokiem obcego i od razu skierował się do swojej dziewczyny.
- Hej kochanie. Szukałem cię.
Alex spojrzał na Elizę, jednak ta zignorowała go.
- Wszystko z tobą w porządku? - zapytała.
- Tak, tak - w tym momencie chłopak spojrzał na ranę dziewczyny. - Aty jak się czujesz?
- Jak widzisz jestem pod dobrą opieką, tak więc jest coraz lepiej.
Po tych słowach Folg wyszczerzył do Josha swoje białe zęby.
- Może teraz ja się nią zajmę? - spytał chłopak bardziej ze względu na swoją ukochaną, niż z dobroci serca.
- Nie musisz. Jak Eliza wspomniała jest pod dobrą opieką.
- W sumie już skończyliśmy - powiedziała dziewczyna, ponieważ chciała uspokoić napięcie, które wytworzyło się pomiędzy chłopakami. - Pójdę poszukać Klarę.
Po tych słowach podniosła się z miejsca w celu znalezienia przyjaciółki. Alex wraz z Joshem wpatrywali się w siebie.
- Nie licz na to, że Eliza będzie z tobą - powiedział Josh.
- Ej koleś! Ona nie jest przedmiotem, którym można się wymieniać, czy decydować co z nim zrobić. Będzie z tym, którym chce - po tych słowach obcy odszedł, zostawiając konkurenta samego.
Eliza dostrzegła Klarę opatrującą Swena. Od razu do niej podeszła.
- Jak tam? - zapytała z uśmiechem na ustach.
- Zostało nad tylko dziesięciu - odpowiedziała przyjaciółka, tym razem jednak nie było widać na jej twarzy żadnego entuzjazmu.
- Oh - westchnęła Eliza, ponieważ nie wiedziała co odpowiedzieć.
- No, ale to już koniec. Wygraliśmy. Mimo wszystko - powiedziała Klara tuląc przyjaciółkę. 0 Teraz mamy wolność.
- Właściwie to trochę dziwne teraz tak po prostu żyć, kiedy straciliśmy tylu bliskich.
- Damy radę.
- Musimy nic innego nam nie pozostało.
- To jest ten Alex ? - zapytała dziewczyna zmieniając temat.
Palcem wskazała blondyna rozmawiającego z Folgami.
- No tak - odpowiedziała niepewnie, ponieważ wiedziała, że za chwilę usłyszy milion pytań i ciekawostek na jego temat, oczywiście nie myliła się.
- Mmmm. Ciach. Sama chętnie bym go sobie wzięła, no ale niestety on wybrał ciebie - powiedziała z udawanym smutkiem. - Ale co z Joshem? Na pewno nie przypadnie mu do gustu trójkącik.
Eliza zaśmiała się. Jej pokręcona przyjaciółka za dużo sobie wyobrażała. Chyba zbyt wiele filmów naoglądała się w przeszłości.
- Jaki trójkącik? Jestem z Joshem. Nic nie czuję do Alexa.
- To czemu spoglądasz w jego stronę? Serca nie oszukasz.
Tu Klara trafiła w czuły punkt. Faktycznie Eliza co chwilę zerkała na chłopaka. Po prostu nie mogła się powstrzymać. Coś ciągnęło ją do niego. Jednak starała się to ukrywać. Miała nadzieję, że to minie, dlatego cały czas stała przy swoim.
- Nie. Nie. Nie. Nic między nami nie ma i nie będzie.
- O patrz. Idzie tu. No to ja się zmywam - powiedziała blondynka i pomachała kumpeli na pożegnanie.
- Ej - zdążyła jeszcze krzyknąć za przyjaciółką, ale po chwili pojawił się przy niej Alex.
- Cześć - powiedział niepewnie. - Przyszedłem sprawdzić jak twoja noga.
- Ma się świetnie - odpowiedziała starając się pozbyć chłopaka.
- To dobrze.. - przerwał. - Czy możemy porozmawiać gdzieś z dala od tego tłumu? - zapytał.
- No okej.
- No to chodź.
Poszli kilka kroków w stronę lasu. Mimo, że widzieli wszystkich, to oni raczej nie zdołaliby ich usłyszeć. Eliza wiedziała czego ma dotyczyć ta rozmowa. Wolała jednak przeprowadzić ją dzisiaj i mieć z głowy. Niż męczyć się pytaniami przez kilka kolejnych dni.
- To o czym chciałeś porozmawiać ? - zagaiła.
- Przede wszystkim chciałem cię ponownie przeprosić za tamto wydarzenie - powiedział chłopak, widać było, że próbował w głowie ułożyć słowa, które za chwilę padną. - Ale nie tylko po to cię tu przyprowadziłem - kontynuował. - Jak widzisz Marshall jest tam, gdzie powinien być od zawsze, dlatego też Folgowie potrzebują nowego władcy. A, że ja już wcześniej miałem nim zostać, dlatego też zostałem nim mianowany.
- To wspaniale. Ale dlaczego mi o tym mówisz?
- Musimy uratować ludzi, którzy byli pod władaniem Marshalla. Chodzi o zahipnotyzowanych. Chyba Albert wspomniał wam o tej tajemniczej maszynie w Kwaterze?
- No tak. Ale skąd o tym wiesz?
- Właśnie tam, gdzie znajdował się GREK, czyli tam cała maszyna, zostali złapani Josh, Klara i Swen. 
- A no tak.
- Dlatego też chcemy zniszczyć tę maszynę i wrócić do nas do Folgowi. Jako przywódca tej razy zapewniam cię, że nigdy więcej nie zaatakujemy waszego świata.
Na twarzy dziewczyny pojawił się smutek. Wiedziała, że przyprowadził ją tu po to, aby się pożegnać. Chłopak chciał zniknąć z jej życia, skoro tak chciała. Jednak jednym słowem mogła to zmienić.
- Ej - powiedział chłopak ujmując w dłonie jej twarz.
Dziewczyna spojrzała na jego usta, które były coraz bliżej jej. Nie wiedziała jak reagować. W sumie prawie wcale się nie znali. Spędzili ze sobą tylko kilka dni, ale te wszystkie wydarzenia jakoś na nich wpłynęły. Coś pociągało ją do niego. Eliza poczuła oddech chłopaka na swojej twarzy. A potem stało się to... pocałowali się. Nigdy nie czuła takiego uczucia. Gilgotki w brzuchu, a do tego walące serce przejmujące jej ciało. To było coś innego, niż to, co przeżywała całując się z Joshem. Zatrzymał się dla nich świat. To było cudowne. Brunetka odsunęła się od chłopaka i spojrzała w jego oczy.
- Kocham cię - powiedział Alex.
W oczach dziewczyny pojawiły się iskierki, a na twarzy uśmiech. Nie zdążyła nic jednak odpowiedzieć, ponieważ zauważyli zbliżającego się do nich Josha.
- Co tu robicie? - zapytał.
- Idę zebrać ludzi. Jedziemy do kwatery - powiedział Alex zostawiajac parę samą.
- Widziałem jak się całowaliście - powiedział chłopak, gdy zostali sami.
Eliza spojrzała na niego zdziwiona. Nie wiedziała co powiedzieć. Na pewno to, co zobaczył zraniło go.
- Nie musisz nic mówić. Kocham cię, dlatego też daję ci wybór. Jeżeli to będzie on usunę się. A teraz chodź bo rozwalą to ustrojstwo bez nas.
Dziewczyna cały czas była w szoku. Jak zwykle Josh był wyrozumiały. Czemu ona była tak okropną osobą i go raniła? Dlaczego go nie doceniała? Potaknęła tylko i ruszyła za przyjacielem. Tym razem nie musieli przemierzać pieszo kilku kilometrów. Alex zadbał o wszystko. Czekało na nich kilkanaście wielkich samochodów.
Gdy wszyscy się zebrali wsiedli do aut i ruszyli w drogę. Nie jechali zbyt długo. Po dwudziestu minutach byli już na miejscu, czyli przed Główną Kwaterą Folgów. Tym razem bez żadnego ukrywania, bez żadnych sztuczek wszyscy mogli wejść do środka. Pierwszy oczywiście szedł przywódca obcych, a tuż za nim Eliza wraz z Joshem. Weszli oni do pomieszczenia, w którym znajdowała się maszyna.
- Okej. No to teraz już wszyscy będą wolni - powiedział Alex wciskając kilka guzików. - Teraz już możecie to rozwalić, nie będzie to już nam potrzebne.
Przyjaciele od razu zaczęli uderzać w urządzenie jednocześnie je niszcząc. W końcu została z niego zupełna miazga.
Wszyscy wyszli na zewnątrz, aby sprawdzić, czy wszystko poszło zgodnie z planem. Udało się. Ludzie zaczęli być z powrotem ludźmi. Wszystko wracało do normy. Słychać było śmiechy, rozmowy. Zupełnie jak dawniej. Brakowało tylko balonów zlatujących z dachu największego budynku.
- Jest wspaniale - powiedziała Eliza rozglądając się dookoła.

No to przedostatni post właśnie został dodany. Jak wam się podoba? Chętnie poczytałabym opinie na temat wszystkich rozdziałów, dlatego komentujcie. Przyjmę każdą ocenę, nawet tą złą.  :)

sobota, 9 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 11

Nadszedł kolejny ranek, a w związku z tym zmiana osób zajmujących wartę. Dzięki temu Eliza, Klara, Josh i Swen mogli sobie odpocząć. Eliza jednak wcale nie miała ochoty tego robić, a tym bardziej spać. Gdy w końcu na jej miejsce przyszła Helen spokojnie mogła pójść na grób Zacka. Lubiła tam przebywać i po prostu myśleć. Właściwie to tylko tam mogła być sama ze sobą w ciszy. Usiadła więc na trawie starając się zapomnieć o tym co zdarzyło się w nocy zajmując myśli pierwszymi lepszymi sprawami. Nie chciała się w to zagłębiać.
- Hej - powiedział Josh podchodząc do niej około południa. - Szukałem cię.
Chłopak usiadł obok niej.
- Jakoś tak nie czuję uciekającego czasu - odpowiedziała odchylając głowę do tyłu, aby poczuć wiatr we włosach.
- Nie dziwię ci się. Pogoda jest cudowna.
Oboje siedzieli podziwiając piękno natury. Mimo tego, że byli razem ich stosunki wcale się nie zmieniły. No może okazywali sobie trochę więcej czułości, ale dalej rozmawiało im się dobrze. Dalej byli przyjaciółmi, a to chyba w związku jest bardzo ważne.
- Chyba nigdy nie pokonamy Folgów - powiedziała w końu Eliza.
- Ej! - chłopak przytulił ją. - Patrz, jak dużo do tej pory zdziałaliśmy. A to wszystko dzięki tobie.
- Dzięki - odpowiedziała wtulając się w ramiona Josha.
- Sama widzisz, że Folgowie w sumie nie są tak idealni, jak myśleliśmy. Zaczynają się buntować. Właśnie jak ten, który pomógł ci uciec. Co się w ogóle z nim stał? - zapytał.
- Rozeszliśmy się. Wrócił do swoich.
- Jak to?
- Nie martw się. Obiecał, że nic o nas nie powie. A ja mu wierzę.
Eliza nie chciała mówić mu o tym, że chłopak się tu pojawił i zaczął ją ostrzegać. Ufała mu, ale atak obcych w tym momencie wydawał się jej taki nierealny. W końcu skąd mogli wiedzieć, gdzie się ukrywają. W sumie to nigdzie nie byli bezpieczni. Wszędzie były równe szanse na przetrwanie.
Mijały kolejne dni. Josh zajmował się planem unicestwienia obcych i uratowania świata. Właściwie szło mu nieźle. Miał nawet rozrysowaną mapkę miasta i zaznaczone na niej kilka kolorowych punktów. Na prawdę wierzył w to, że może się udać. Liczył na to, że sam się do tego przyczyni. W międzyczasie wszyscy trenowali oraz starali się spędzać miło czas.
Klara weszła do pokoju Elizy. Przyjaciółka siedziała na łóżku czytając jakąś starą gazetę sprzed dwudziestu lat.
- Ej! Rusz tyłek - krzyknęła Klara uśmiechając się przy tym.
- Co znowu ? - zapytała zdezorientowana.
- Wszyscy są na zewnątrz. Dołącz do nas. Swen znowu zaczyna opowiadać jakieś dziwne historie z życia wzięte. 
Eliza wstała z łóżka i podążyła za przyjaciółką. Swoje kroki skierowały ku drzwiom prowadzącym na zewnątrz.
Tak jak Klara wspomniała wszyscy już siedzieli przed budynkiem. Eliza usiadła obok Josha całując go na powitanie. Jak zwykle główną atrakcją towarzystwa był Swen, który sprawiał, ze na twarzy każdego pojawiał się uśmiech. Chłopak zdecydowanie nadawał się do kabaretu.
- Brać ich! Brać ich! - krzyczał udając głos i koślawy chód Marshalla.
Prezentował się idealnie, przy okazji rozbawiając wszystkich. Mimo, że zbliżała się noc nikt nie czuł zmęczenia. Oczywiście nastąpiła zmiana warty. Josh postanowił, ze jeszcze w tym tygodniu dokończy swój plan i w końcu zwyciężą, będą wolni.
Śmiechy i zabawy przerwał strzał. Wszyscy od razu podnieśli się z ziemi. Na pewno dochodził on z niedaleka. Nie musieli długo się zastanawiać, ponieważ zza drzew zaczęli wychodzić Folgowie otaczając ich. Każdy z obcych był odpowiednio uzbrojony.
- No to koniec - powiedziała Eliza.
Posiadali oni bowiem tylko jedną broń. Mimo, że cały czas mieli wartę nie spodziewali się tego, że obcy kiedykolwiek ich zaatakują. Skąd w ogóle wiedzieli, gdzie są? Elizie na myśl wpadła tylko jedna osoba.
- Alex - powiedziała sama do siebie próbując znaleźć chłopaka wśród grupy wrogów. Jednak było strasznie ciemno, a to utrudniało zidentyfikowanie twarzy.
Przyjaciele zbliżyli się do siebie przestraszeni. Nagle spostrzegli, że ktoś się do nich zbliża. Tak jak się spodziewali był to Marshall.
- Masz niezły talent chłopcze - powiedział do Swena jednocześnie poklepując go po ramieniu. - Sam siebie lepiej bym nie pokazał.
Chłopak nic nie odpowiedział. Spojrzał tylko znacząco na Josha czekając na jego reakcję. Ten jednak nie zwracał na niego uwagi. Wolał czekać na kolejne słowa Marshalla.
- I nasza cudowna ratowniczka - po tych słowach mężczyzna podszedł do Elizy.
Chwycił dziewczynę za kosmyk włosów, jednak ta szybkim ruchem odtrąciła go.
- O. Jaka zadziorna. Nie martw się, nie będziesz już przydatna - uśmiechnął się. - Zakończmy to raz na zawsze. Tym razem nie dam wam już szansy przeżycia.
Po tych słowach odwrócił się do towarzyszy.
- Zabijcie ich - krzyknął i oddalił się.
Do dwudziestki przyjaciół od razu zaczęli przybliżać się Folgowie. Nie mogli dać się tak po prostu zabić. Musieli walczyć, aby ochronić swój gatunek. Ludzie musieli istnieć. Nie mieli żadnego wyjścia. Nawet ucieczka była niemożliwa.
Tak więc zaczęła się straszna walka. Obcy kontra ludzie. Każdy mógł przewidzieć wynik. Kilkadziesiąt obcych kontra dwudziestka ludzi. Folgowie zaczęli strzelać w ich kierunku. Przyjaciele zaczęli uciekać, unikać strzałów. Mimo to nie wszystkim udało się przeżyć. Śmierć dopadła Helenę i dwójkę starszych. Pozostali mimo, że poranieni i zakrwawieni próbowali walczyć o życie. Właściwie to nie była walka. To była zabawa w ganianego. Ucieczka ludzi przed śmiercią z rąk wroga. Każdy martwił się o siebie. Oczywiście sam Marshall nie brał udziału w tym całym wydarzeniu. Zdążył w samą porę usunąć się z pola bitwy.
Nagle wszyscy usłyszeli dźwięki kilkudziesięciu strzelb wystrzelonych w tym samym momencie i kierunku. Towarzyszył temu wielki krzyk.
- Staaaać!
Wszyscy od razu przerwali swoje "zajęcie" i spojrzeli w kierunku, z którego dochodziły te dźwięki. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Przed nimi stała duża grupa obcych, na której czele stał... Alex. Chłopak próbował wypatrzyć w tłumie Elizę. Dostrzegł ją w otoczeniu Folgów. Na szczęście była cała. Jednak z jej nogi toczyła się krew. Widocznie została zraniona podczas walki przez wroga.
- Nie dam się wykorzystywać - krzyknął Alex kontynuując. - Zabić Marshalla.
Za nim zaczęli krzyczeć pozostali z jego grupy. Po chwili zza drzew wyszło kolejnych czterech uzbrojonych obcych trzymających w uścisku Marshalla.  pewnością złapali go, gdy ten chciał powrócić do Kwatery, do miasteczka.
- Mamy waszego przywódcę. Tak więc musicie zdecydować, czy będziecie mu wierni, czy też przejdziecie na stronę wolności.
Kilku Folgów zaczęło strzelać w kierunku Alexa, jednocześnie starając się uciec. Niestety prędzej, czy później zostali zabici przez obcych stojących za chłopakiem.
- Zapłacisz mi za to! - zaczął wołać Marshall. - Twój ojciec na pewno nie byłby z ciebie teraz dumny.
- Nie wiesz co czułby mój ojciec. Wiem, że to ty go zabiłeś, po to aby panować nad Folgami.
- Przecież jestem twoją najbliższą rodziną. Jak mozesz mnie tak osądzać.
- Zamknijcie go w lochach - rozkazał Alex czwórce strzegącej mężczyzny.
Eliza kulejąc podeszła do chłopaka. Ten spojrzał na nią nic nie mówiąc.
- Czyli to juz koniec ? - zapytała w koncu dziewczyna.
- Mam taką nadzieję - odpowiedział. - Teraz chodź. Musimy cię opatrzyć.

Nie kochani, to jeszcze nie koniec. Przed nami jeszcze jeden rozdział i epilog. Tak jak wspomniałam jest to opowiadanie na rozgrzewkę. Już zapraszam was na blog, który stworzyłyśmy razem z Sectus Sempra oraz z Julss. KLIKAMY TUTAJ. No i zapraszam do komentowania.


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 10.

Josh spojrzał na Elizę. Nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszał. Przyjaciółka, w której kochał się od kilku lat, chce tworzyć z nim związek. Nie wiedział jednak, czy uczucie jej do niego jest prawdziwe. W końcu nigdy nie odwzajemniała jego uczuć. Fakt, wyznał jej dzisiaj rano miłość, ale ona nie powinna się dla niego poświęcać, aby był szczęśliwy.
- Nie musisz - odezwał się w końcu.
- Ale ja chcę. Chcę spróbować. Jak się nie uda, no to mówi się trudno. Będziemy wtedy mieli przynajmniej pewność. Warto zaryzykować.
Chłopak postanowił nie odpowiadać. Objął Elizę ramieniem przysuwając ją do siebie. Na końcu złożył na jej czole buziaka.
Minęło kilka dni. Wszystko zaczęło wracać do normy. Oczywiście jeżeli ukrywanie się przed Folgami wykonując codzienne czynności można nazwać normą. Eliza pogodziła się z tym, kim stał się jej ukochany brat oraz z tym, że nie żyje. Pozostali również zaczęli normalnie z nią rozmawiać, nie przejmując się tym, że przyjaciółkę może urazić jakieś nieprzemyślane zdanie. Nawet Swen powrócił do wstrętnych tekstów.
Eliza wraz z Joshem spotykali się już prawie tydzień. Ich związek układał się dobrze. Razem starali się dbać o pozostałych. Wszystkie swoje pomysły konsultowali ze sobą nawzajem próbując stworzyć coś, co w końcu pomoże im pokonać Folgów. W najbliższym czasie nie planowali jednak ataku na wrogów. Niektórzy wciąż nie byli w formie przez to, co przeżyli w zamknięciu mimo, że nie byli tak źle traktowani jak Josh.W końcu nie dostawali świeżego jedzenia. Smakowało to jak stare wymiociny. Do tego wszystkiego dochodził brak czystego powietrza oraz światła słonecznego, które przecież jest potrzebne człowiekowi. Tak więc wszyscy musieli zregenerować swoje siły i wyćwiczyć się do walki. Klara przygotowywała potrawy stworzone ze znalezionych w pobliżu roślin, owoców i upolowanych zwierząt. O dziwo mimo ataków Folgów i opanowania przez nich świata zwierzęta miały się świetnie, a ich ilość zamiast się zmniejszać, zwiększała się.
Dalej oczywiście działał system wart. Tym razem jednak, aby zapewnić większe bezpieczeństwo, pełniły ją nie dwie, a cztery osoby. Po jednym członku Stowarzyszenia na każdą stronę budynku. Josh jednak wolał określenie na każdą stronę świata. Według niego brzmiało to bardziej fachowo. Pozostali mieli z niego niezły ubaw.
Ciekawe było to, że mimo tego, co dzieje się ze światem, ci wszyscy ludzie potrafili tak się ze sobą zżyć. Nawet Eliza starała się być bardziej optymistycznie nastawiona, nie twierdziła bowiem, ze aż tak wszyscy staną się dla niej ważni oraz to, że tak są wspierają. Błędnie myślała uważając, że nikogo nie ma. Miała tych dwudziestu ludzi tutaj oraz piętnastkę pozostałą w bunkrach. Byli jedną wielką rodziną.
Eliza stała przy grobie brata, tak jak zwykle o tej porze. Postanowiła zapamiętać tylko te dobre chwile z nim związane. Gdy rozmyślała podeszła do niej Klara.
- Hej - zaczęła. - Twój kochaś każe nam za dwadzieścia minut stawić się na wartę.
- Okej. Za chwilę przyjdę - odpowiedziała przyjaciółce, a po chwili dodała. - Kto jeszcze jest z nami?
- W sumie to jesteś ty, ja, Josh i Swen. Dobra to ja już idę, a ty lepiej też się już zbieraj.
Po tych słowach Klara odeszła w kierunku domu. Eliza cieszyła się, że w końcu może strzec budynku. Nie chcieli jej przydzielić wcześniej do tego zadania tłumacząc się, że zbyt wiele dla nich zrobiła i teraz musi odpoczywać, a oni w międzyczasie będą się jej odwdzięczać. Dziewczyna wiedziała jednak, że chodziło im o tą sytuację z Zackiem i że pełnienie warty będzie dla niej za ciężkie, ale ona czuła się dobrze.  Denerwowało ją, że wszyscy chcieli ją wyręczać. Nie miała dziesięciu lat. Musiała nauczyć się sobie radzić nie ważne w jakiej sytuacji. Takie było życie. Dodatkowo podczas każdej warty nie było żadnych problemów, więc tym bardziej już prędzej dałaby sobie radę. Postanowiła nie myśleć o tym i udała się do Josha.
- No to jestem - powiedziała, gdy dotarła na miejsce.
- Okej - powiedział chłopak. - Skoro jesteśmy już wszyscy możemy zająć miejsce. Broń biorę ja i staję przed wejściem do budynku. Eliza bierze tyły. Klara zajmie wschodnią część, no a Swen zachodnią. Okej ?
Wszyscy potaknęli na znak zgody i zajęli swoje miejsca, tym samym ich poprzednicy po dwunastogodzinnej warcie udali się do domu. Jak zazwyczaj Eliza stróżowała w porze nocnej. Według niej był to lepszy czas do takiego zajęcia niż dzień, ponieważ nie doskwierało jej ciepło, anie nie raziło jej słońce.
W końcu niebo całkiem ściemniało, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Eliza stała na swoim miejscy, co jakiś czas rozglądała się. Gdy tak strzegła warty usłyszała nagle, jak ktoś ją woła. Na początku myślała, ze po prostu to wiatr wydaje jakiejś dźwięki, które po prostu brzmią jak nawoływanie.
- Pst! Eliza! - usłyszała po raz kolejny.
Próbowała ustalić, z której strony dobiega ten głos. Gdy zaczęła się rozglądać spostrzegła Alexa, który znajdował się kilka metrów dalej. Dziewczyna przywołała go gestem ręki do siebie po tym, jak sprawdziła, czy nikt ze znajomych jej nie obserwował.Kiedy chłopak do niej podszedł od razu odezwała się szpetem.
- Co ty tu robisz? Chyba nie mieliśmy już więcej się spotkać.
- Okej - zaczął. - Nie zakłócałbym twojego świętego spokoju gdybym nie miał powodu.
- Skąd w ogóle wiedziałeś, że mam wartę? - zapytała dziewczyna ignorując jego wcześniejszą wypowiedź. - Tylko nie mów mi, że był to jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności.
-Od wczoraj siedzę w tych krzakach i czekam na okazję, aby z tobą porozmawiać. W dzień nie było okazji, bo co chwilę ktoś przy tobie jest.
- To czego chcesz ?
- Wróciłem do Folgów... - zaczął, ale Eliza mu przerwała.
- Jak to wróciłeś do Folgów?
- Nie ważne. Powiem ci o tym kiedy indziej, ale nie martw się nie wydam cie i twoich przyjaciół. Nie dowiedzą się Mamy mało czasu. Obcy planują atak na ostatnich żyjących ludzi. Na pewno wkrótce was znajdą. A wtedy to będzie już koniec.
- Mam ci uwierzyć? Przecież dołączyłeś do moich wrogów. Może jeszcze pokażesz mi miejsce, gdzie mamy się ukryć, a tak już czekać będą na nas obcy - powiedziała dziewczyna z ironią w głosie.
- Uwierz mi. Jestem po waszej stronie.. - Alex nie mógł dokończyć, ponieważ zaczął się do nich ktoś zbliżać.
Alex w ostatniej chwili zdążył się ukryć. O mały włos, a dziewczyna by go dostrzegła. Eliza spojrzała jeszcze na miejsce, w którym zniknął.
- Co jest? Słyszałam, jak coś mówiłaś - powiedziała Klara.
- Oh. To nic ważnego.

Kolejny rozdział za mną. Trochę krótszy od poprzednich. Jak się podoba ? Liczę na szczere komentarze. To po prostu motywuje. Zachęcam również do zajrzenia do informacji po prawej stronie :)